Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą zdrowie. Pokaż wszystkie posty

piątek, 18 kwietnia 2014

Wesołych {wegańskich} Świąt Wielkanocnych :)


Życzę wszystkim wesołych i spokojnych Świąt Wielkanocnych :) Jeśli jeszcze szukacie inspiracji na dania wegańskie pasujące na Wielkanoc, to zajrzyjcie do akcji "Wegańska Wielkanoc" lub do kolekcji na Vegespocie: "Tofurniki", "Wegański majonez", "Tofucznice" i "Wegańskie ciasta" (ta kolekcja pochodzi z wegańskiej akcji "Ciasto w Miasto").

Przypominam że akcja "Wegańska Wielkanoc" trwa do 30.Kwietnia, więc nadal można wziąć udział. Od przyszłego roku akcją zajmie się Marta z bloga "Szpinakowa Wróżka", jest bardzo zaangażowania i odpowiedzialna (czyli nie porzuci bloga z dnia na dzień albo nie znudzi jej się nagle weganizm itp), jej blog jest świetny i aktywny, więc o wiele lepiej niż ja nadaje się do opieki nad tą ważną dla wszystkich wegan akcją. Moja ciężka choroba niestety pogarsza się od stresu i w tym roku znowu mam problemy z tego powodu, dlatego jeszcze raz bardzo dziękuję za szybką pomoc i ofertę przejęcia :) Oficjalne przekazanie akcji opublikuję jeszcze raz pod koniec miesiąca, ale tylko po to aby zauważył to każdy zainteresowany tym tematem.

Jestem prawdopodobnie nieco przesadnie zatroskana takimi sprawami, ale myślę że ta akcja pomaga wszystkim początkującym w kuchni wegańskiej, a poza tym dałabym górę złota każdemu kto by mi dał dostęp do takich wyjaśniających podstawy akcji kiedyś w młodości, gdy walczyłam samotnie z dyskryminacją i niewiedzą. Niektórych młodych wegan właśnie w Święta zaginają, przy stole zawalonym jedynie górą jedzenia odzwierzęcego sytuacja staje się nagle szczególnie represyjna, i każde dobre świąteczne danie wegańskie jest jak koło ratunkowe, albo stopa wstawiona w ledwo otwarte drzwi, które inni chcą właśnie wam zatrzasnąć przed nosem. Rodzina zniszczyła mi próby przejścia na żywienie roślinne jako nastolatka "z powodu zdrowia" - i dzięki temu jestem dziś nieuleczalnie chora, przeszłam na zdrowe żywienie jak już na reperowanie niektórych szkód było za późno...

Pamiętajcie, podczas ważnych uroczystości wegan najczęściej sie dyskryminuje, nawet osoby zwykle uprzejme i pomocne nagle "zapominają" o waszych potrzebach. Dobrze jest zawsze przynieść ze sobą co najmniej jedno sprawdzone wegańskie ciasto lub pieczeń, jak o was nie zapomną to będzie więcej dobrych rzeczy, a jak "zapomną" to pokażecie że nie jesteście "głupią bidulką", tylko dobrym człowiekiem który z wszystkim sobie poradzi. Odpowiedzialność, samodzielność, uprzejmość mimo chamstwa, oraz humor, to najlepsze sposoby przeciw dyskryminacji :)

[Zdjęcie jest z Wikipedii]
Posted via Blogaway

środa, 6 listopada 2013

Weganka w szpitalu :(



Przepraszam za kolejny tak długi brak wpisów, ale tym razem naprawdę miałam poważny wypadek (najzupełniej nie związany z choroba) i właśnie wracam ze szpitala :/ Komputer zepsuty, nie mam internetu w domu, i nie wiem kiedy tu będę mogła znowu pisać :/ Jedynym plusem było jedzenie wegańskie, które po 5 dniach walki jednak dostałam :o) (na zdjęciu standartowa kolacja nie-wegańska)

sobota, 27 kwietnia 2013

Powiadomienie z przypomnieniem z przepisem ;)



Chciałam niniejszym jeszcze raz przypomnieć że:

1. Żyję i to dobrze, wesoło i po wegańsku ;)
2. Jeśli mnie tu nie ma to mnie tu po prostu nie ma :P To nie jest "obraźliwe" albo "głupie" albo "nieprofesjonalne" albo "nieprzyjemne", tylko jest tak jak jest, i jest dobrze :) Przynajmniej zaglądam codziennie na sekundkę, i sprawdzam czy nie ma komentarzy :)
3. Jako osoba ciężko i nieuleczalnie chora i tak nie mam kontroli nad moim życiem - a fakt że mam masę pracy i nadmiar potrzeby snu z powodu choroby nie zdarza się jedynie w pogorszeniach lecz tak samo, albo nawet w większym rozmiarze, gdy się zdrowie polepsza, a ciało czyści z toksyn w rekordowym tempie :D
4. Jako osoba pisząca blog prywatny, niekomercjalny, bajkowy i na frajdę, i tak piszę kiedy chcę - a dlaczego, mimo że wolałabym częściej, a nie mogę, wyjaśnia punkt 3
5. Mimo tego mam też pracę zarobkową. Istnieje również mąż, który nie jest ani zabawką ani gadżetem, które mogłabym odstawić na półkę albo wyłączyć (mimo że wiem że są ludzie którzy tak sobie wyobrażają małżeństwo, ale ja do nich nie należę). O całkiem normalnym życiu albo masie wolnego czasu (czy nawet tylko minimum czasu dla takich wybryków jak blog) to nawet mowy nie ma :P
6. Akcja "Wegańska Wielkanoc" nadal trwa, i kończy się jak już informowałam o tym, dopiero 09.Maja, aby weganie obchodzący Prawosławną Wielkanoc 05.Maja też mieli szansę dodać przepisy :) Ja obchodzę podwójnie bo mąż z Grecji, a Grecy też obchodzą Prawosławną Wielkanoc :)

Kawa karmelowa (pomaga na każdy problem :o)
Wychodzi jeden duży kubek, około 300ml

Składniki:
* kawa (instant albo gotowe espresso)
- u mnie instant Fair Trade, ilość według upodobań :)
* wrząca woda
* 1-2 łyżeczki syropu karmelowego (domowy albo kupny)
* 2-4 łyżeczki kakao instant w proszku
(takie co się samo rozpuszcza, słodzone lub nie), u mnie też Fair Trade
* brązowy cukier do smaku - znowu Fair Trade :)
* 1-2 łyżeczki (eko) śmietanki sojowej lub migdałowej lub ryżowej...itp
* syrop klonowy lub miód (opcjonalnie)

Zaparzamy espresso, lub sypiemy do kubka kawę instant według upodobań. Dodajemy - po kolei - kawę w proszku, kakao w proszku, brązowy cukier. Zalewamy wrzątkiem i/lub gotowym espresso. Mieszamy. Zostawiamy nieco miejsca w kubku, dolewamy ostrożnie (z boku kubka, nie chlustem w środek) śmietanki, dokładnie mieszając. Na koniec dolewamy 1-2 łyżeczki syropu karmelowego, i opcjonalnie łyżeczkę syropu klonowego lub miodu. Stawia na nogi nawet trupy :o)
zdjecie: flickr creative commons, autor: andrés nieto porras

niedziela, 24 marca 2013

Nareszcie: Oficjalne wegetariańskie menu we wszystkich szkołach i przedszkolach :D


Waśnie znalazłam ten artykuł w portalu Ekologia.pl:

Zielone światło dla diety wegetariańskiej w placówkach publicznych

Kotlet sojowy zamiast schabowego w przedszkolu czy szkole? Wegetariańskie menu może niedługo zagościć w placówkach oświatowych. Instytut Żywności i Żywienia uznał, że „dieta wegetariańska jest zdrowa i może być stosowana u dzieci”, tym samym wyraził zgodę na wprowadzenie do menu szkolnych stołówek dań wegetariańskich.

W wyniku Petycji Wegemaluch.pl Instytucje Państwowe, w tym najważniejsze w zakresie zdrowia – Ministerstwo Zdrowia i Instytut Żywności i Żywienia, uznały dietę wegetariańską jako właściwą, równorzędną i zdrową dla rozwoju dzieci na każdym etapie ich rozwoju. Ministerstwo Zdrowia wydało opinię, dzięki której rodzice mogą swobodnie stosować diety wybrane przez siebie dla swojego dziecka w instytucjach i placówkach publicznych.

„Przedszkola i żłobki nie mają podstaw prawnych, aby wymagać zaświadczeń lekarskich dotyczących żywienia dzieci wegetariańskich ani podważać zasadności stosowania żywienia wegetariańskiego. Jednocześnie należy zastrzec, że zagadnienie oceny stosowania diet bezmięsnych u dzieci w różnych wieku nie należy również do kompetencji organów kontroli. W związku z powyższym, organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej, które nadzorują warunki higieniczno-sanitarne w obiektach produkcji i obrotu żywności, nie mają podstaw prawnych do egzekwowania sposobu żywienia w obiektach żywienia zbiorowego (np. w szkołach, przedszkolach, żłobkach).” – czytamy w opinii przesłanej przez Ministerstwo Zdrowia.

MZ powołuje się na badania Instytutu „Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka”, które wskazują, że rozwój fizyczny u dzieci wegetariańskich przebiega harmonijnie i mieści się w granicach normy, choć generalnie są one szczuplejsze niż rówieśnicy, a rozwój intelektualny nieco tę normę przekracza.
>> Reszta artykułu znajduje się w portalu Ekologia.pl

Czyli jeśli ktoś wam zabrania żywić dziecko po wegetariańsku, lub "doradza" podawać mięso, to istnieje od teraz oficjalna ustawa Ministerstwa Zdrowia, udowadniająca że to jest nielegalne i błędne :D

[zdjęcia dzieci sa z flickr creative commons, 1, 2]

poniedziałek, 18 lutego 2013

Krótka wrzutka: Witariańska czekolada Ombar :)



Wracając z pracy, jak zwykle zmęczona i smutna, wiedząc że za maksimum 1-2 godziny będę jak zwykle padać (takie są moje "normalne pracowite dni", a to już o nieba lepiej niż podczas głównej choroby, jak nie mogłam wcale pracować ani nic), zajrzałam do sklepu eko aby kupić nową butelkę soku z witaminami. I przy okazji dokupiłam parę innych drobnostek które tylko tam można dostać. Czekając przy kasie oglądałam pułki z czekoladami i ciastkami, z melancholią myśląc jak to nie mogę tego zjeść, bo bym padła jeszcze szybciej. A tu tak bym chętnie zjadła coś drobnego na słodko ;/ W tym momencie zauważyłam nowości nieco z boku, i między nimi były właśnie te witariańskie czekolady "Ombar" (strona po angielsku). Dosłownie mnie wołały z daleka ;)

Krótko: Są cudowne :D Ale nie sam smak który niby lepszy, smakuje dobrze, ale nie inaczej od innych szlachetnych czekolad. To wynik jest rewelacyjny :D Naprawdę witariańskie cudeńko (raw food, czyli wszystkie składniki są 100% na surowo). Po zjedzeniu (czekolada jest mini, czyli to po prostu batonik, a waży 38g), nie tylko nie czułam się ciężko ani smutna ani zmęczona, wręcz przeciwnie, nagle poczułam się tak ożywiona i orzeźwiona, że do teraz wieczorem biegam pośpiewując, i nic a nic ze zwykłego padania i wycieńczenia :D

Jedynym minusem jest bardzo wysoka cena: 2,60€ za mini batonik :P Mimo tego na serio wyznaję że od dziś będę te cudeńka kupować regularnie :D Bo żadna inna czekolada tak na mnie nie zadziałała. Żyć się chce a nie umierać :D

[Uwaga: Ten wpis był "sponsorowany" ekskluzywnie przez moją własną prywatną portmonetkę i moje własne prywatne łakomstwo :o)]

poniedziałek, 11 lutego 2013

Przepraszam...



Przepraszam, jeśli kogokolwiek kiedykolwiek moje zbyt gorączkowe komentarze przeraziły lub okaleczyły. Ja naprawdę byłam gorączkowa jak je pisałam :-( Mój mózg niestety nie jest taki jak był dawniej, część została zniszczona przez chorobę. Taka jest ta chole**a prawda :-( Wiem że nie można mieć tylko przyjaciół, ale przynajmniej nie myślcie o mnie tak źle jak o kimś kto kaleczy innych celowo. Ja za każdym razem zapadam w ziemię ze wstydu, po odkryciu co znowu za bzdury plotłam w gorączce - owszem, jest tak źle że je zapominam, i odkrywam tylko później przypadkowo :-( Mam swoje pomysły i swoje zdanie, ale niestety bywa że to zdanie zostaje opisywane w sposób po prostu durny :-(

Przepraszam i proszę w razie czego o usunięcie komentarzy. Nie jestem wrogiem nikogo, szczególnie w Polskiej blogosferze. Nie z każdym można się dobrze porozumieć, ale można to przynajmniej spróbować... Nie zamierzam tych błędów powtarzać, w ramach dobrych zmian w Nowym Roku pracuję nad kontrolą tego co wolno mi w ogóle robić jeśli mam gorączkę :-(

środa, 9 stycznia 2013

Najzdrowsze śniadanie, sok z aronii i zabawa




Niby zimy nie ma, ale za to mroźny deszcz i wiatr, a dookoła ludzie padają jak muchy z powodu grypy i wirusów. Dlatego po świątecznych ucztach opłaca się zaczynać nowy rok od najzdrowszych przepisów. Najpierw krótka, a za to głośna pochwała aronii: to po prostu cudo :) Przeczytałam o domowym soku z aronii w blogu Wegańskie Jedzonko, jak akurat sama miałam grypę. Soku niestety nie mogłam zrobić, ale pobiegłam i kupiłam (a kupny jest drogi!). I co potem? W najszybszy czas się wyleczyłam, i od miesięcy ani jednej nowej grypy albo nawet zaziębienia nie było :D (i to mimo osłabionego zdrowia) Ten sok warty więcej niż złoto, czyli sadźcie aronie w ogródki, i zawsze domowy sok na zapas :D



A drugi cud zdrowia to jak wiadomo najzwyklejsza owsianka. A przy tym tania i błyskawiczna. Niestety muszę wprost przyznać że słodkiej owsianki nie znoszę, i zwykle mi się od niej robi mdławo :/ Nie jestem niejadkiem, jak muszę to zjem, ale martwiło mnie zwykłe tracenie tak wartościowego śniadania. Więc po przemyśleniu sprawy przypomniałam sobie jak bardzo lubię kasze (w wersji wytrawnej oczywiście), i w ten sposób wymyśliłam owsiankę kaszkową, wytrawną i wcale nie tak kleistą :o) (wiem że dodawanie warzyw mrożonych nie jest zbyt wykwintne, ale jak się rano człowiek śpieszy do pracy, i ledwo co daje radę, to każdy skrót jest błogosławieństwem.. W gorącej owsiance drobne warzywa natychmiast się podgrzewają, a sama się nieco chłodzi do jedzenia) Tanie, dziecinnie łatwe, i tak zdrowe że zalecam nawet sportowcom :)

Wytrawna owsianka (na słono z warzywami)

Wychodzą 2 mniejsze porcje, albo jedna duża i sycąca

Składniki:
* 1 kubek (razowych, niezbyt drobnych) płatków owsianych
* 2 kubki ciepłej wody
* chlust oleju lnianego
* szczypta grubej soli morskiej i czarnego pieprzu
* parę garści drobnych/siekanych warzyw (mrożonych lub świeżych)
* jeśli chcemy jakieś zioła albo kiełki

1 kubek = 250ml

Płatki w garnku zalewamy wodą, i podgotowujemy parę minut na średnim ogniu, często mieszając, aż otrzymamy dobrą kaszkową konsystencję :) Posypujemy siekanymi warzywami, ziołami, kiełkami, szczyptą grubej soli morskiej i pieprzem. Polewamy chlustem oleju lnianego. Smakuje jak normalna nieco kremowa kasza :)

-----------------------------------------------


A teraz część zabawy. Jakiś czas temu zostałam zaproszona prze Aniko z bloga Potomek kontra obiad (bardzo dziękuję, i radzę odwiedzić, bo to świetna strona!) do blogowej gry z nagrodą Versatile Blogger Award. Zasady są nieco skomplikowane, ja zwykle lubię ułatwiać :o) Nominuję wiec na luz i na relaks, w razie czego "honoris causa", czyli jak ktoś takich zabaw nie lubi, to niech to widzi jako pozdrowienie, i dodatkowy link do bloga (ranking w Google będzie wdzięczny..) Starałam się nie nominować nikogo kto już tę nagrodę dostał, mam nadzieję że się udało:


Na koniec regulamin wymaga "7 niespodzianych faktów o tobie". Zmieniam to na "7 razy powtarzam, że bardzo lubię prawdziwych i wesołych gości w blogu (a nie reklamy i automaty)" :o) Może kiedyś jak będę zdrowsza (oby!) to znajdę masę niespodzianych ciekawostek o mnie, jak na razie wszystko co mi wpada do głowy jest ponure, a to ma być niby na wesoło..

PS. Obrazek nagrody Versatile Blogger który użyłam jest oryginalny, z angielskiej strony która tę grę stworzyła (dawno dawno temu)

-----------------------------------------------

PS2. Dodaję ten przepis do akcji z Vegespotu pod tytułem "Studenckie Gotowanie", bo tani, szybki i zdrowy, i studentom się na pewno przyda na co dzień :o)

Studenckie Gotowanie

piątek, 18 listopada 2011

Nowe podejście do weganizmu :)




W życiu pomaga skoncentrowanie się na tym co jest najważniejsze. Moje zdrowie jest niestabilne, i każdy drobny błąd mógłby być ostatni. Coraz częściej i częściej śnią mi się zwierzęta, dosłownie otaczając mnie, i patrząc na mnie smutnymi oczami. Coraz częściej i częściej mnie szokuje pomiatanie zwierzętami tu i tam, przy każdej okazji, a potem jedynym wytłumaczeniem jest "tak to się zawsze robiło", albo "tak być musi" :/





Od lat jestem praktycznie weganką, jedynie podejście do sprawy miałam zupełnie chaotyczne, raz takie raz owakie, często zdenerwowane "bo przecież tylko choroba mnie zmusiła do weganizmu". A tymczasem coraz częściej sobie przypominam jak to już jako dziecko usiłowałam być wegetarianką, i jak do dziś brutalny opór mojej rodziny jest traumatyczną raną w duszy :/ I gdybym już wtedy stała się wegetarianką, to najprawdopodobniej nie byłabym dziś nieuleczalnie chora. Nie cierpię fanatyzmu, i nie zamierzam nic zmieniać w blogu ani w życiu, oprócz 2 "drobiazgów": zmieniłam opis "prawie wegetarianka" na "wegetarianka", i zmieniłam też całe podejście do sprawy.



Nazywać siebie weganką nie bardzo mogę, bo wiem że wielu wegan uważa miód za "niewegański", a ja osobiście się na to nie zgadzam, i z miodu nie będę rezygnować. Ale myślę że taki dokładny opis pomoże polepszyć humor paru znużonym weganom i wegetarianom, którzy zmęczeni nihilizmem i kłamstwami ("ja jestem wegetarianką, jem tylko kurczaka i ryby", "jestem weganem, ale lubię boczek" itp) unikaja blogów piszacych "ja jestem wege, ale tak na pół, a może na ćwierć, ale.. no nie wiem". Dlatego raz jeszcze chcę tu dodać: to jest blog bez mięsa i bez kości, a ja sama nie zagryzam potajemnie żadnymi ubitymi bidulkami, ani "produktami" z nich zrobionymi :)
[obraz Giuseppe Arcimboldo jest z wikimedii, zdjęcia są z flickr creative commons: 1, 2]

niedziela, 9 października 2011

Najsilniejszy facet... nigdy nie je mięsa :D




Ponieważ jestem dość wielojęzyczna, zwykle czytam wiadomości z najróżniejszych krajów w oryginalnej wersji. Po niemiecku niezbyt chętnie, ale dziś wiadomość którą znalazłam była wprost genialna :o) Artykuł (w oryginalnej wersji) można przeczytać tutaj. Jest to wywiad z tegorocznym zwycięzcą Mistrzostw Strongman w Niemczech, Patrikiem Baboumianem. Ma on obywatelstwo niemieckie, ale pochodzi z Armenii. Co znaczy "strongman" opisuje Wikipedia. Poniżej tłumaczę tekst na Polski:

"Najsilniejszy mężczyzna Niemiec żyje bez mięsa. A teraz Patrik Baboumian przechodzi na weganizm.

Panie Baboumian, przed paroma dniami wygrał pan mistrzostwa Strongman w Niemczech, ale żywi się pan tylko warzywami i owocami. Czy nie potrzebuje pan porządnego steku aby ciągać 22-tonowe ciężarówki?
Nie, już od dawna nie. Całe to mięso które kiedyś jadłem niszczyło mi siłę.

Naprawdę?
Naprawdę! W roku 2006 zmieniłem żywienie, i zrezygnowałem z tego pół kilo mięsa na dzień. Od tego czasu żywię się koktajlami mlecznymi (milk-shake), węglowodanami jak ziemniaki i makaron, treściwymi zupami z ryżem (niemiecki Eintopf oznacza zupę, gulasz lub potrawkę jednogarnkową), i preparatami białkowymi. Od tego czasu moje wyniki polepszyły się o 25%.

25%? To nie brzmi zbyt wiarygodnie...
...ale jest prawdą. Nagle mogłem jeść o wiele więcej, bo to całe mięso nie blokowało przewodu pokarmowego. Podczas pierwszych "bezmięsnych" 6-u miesięcy tak bardzo mogłem zwiększyć ilość ciężarów podczas treningu, że dodało mi to odwagi do wzięcia udziału w moich pierwszych Mistrzostwach Strongman w roku 2006. I proszę, nagle mogłem suwerennie podnosić pnie drzew, ciągać TIR-y, i rzucać pralkami.


Mistrzostwa Strongman w Polsce


Dlaczego przeszedł pan w ogóle na wegetarianizm?
Z powodów etycznych. Po prostu nie chciałem nic jeść co musiało dla mnie umrzeć. Poza tym miałem problem z łykaniem czegoś, co kiedyś umiało myśleć i się poruszać.

Czyli jest pan klasycznym wegetarianinem...
...to prawda. Ale idę krok dalej, i przechodzę właśnie na weganizm. Rezygnuję ze wszystkich zwierzęcych produktów, jak mleko i jajka.

Czy to nie jest trudne?
Owszem, będzie mi zapewne brak Nutelli na chlebie. (ktoś powinien poinformować tego pana, że istnieją bardzo smaczne wegańskie kremy czekoladowe :o) Ale czuję się tak silny jak nigdy przedtem. Moi najwięksi konkurenci, którzy nadal jedzą góry mięsa, są coraz bardziej zdenerwowani. To mi się podoba.

Pan podnosi od tak sobie niewiarygodne 360kg. Czy to możliwe? Sprinterka Katrin Krabbe, która musiała zakończyć karierę po udowodnionym dopingu, powiedziała kiedyś "Od samego szpinaku to się nie udaje..."
Doping wydolnościowy daje tylko krótkotrwałe sukcesy! Jeśli czyjeś wyniki polepszają się nieprzerwanie od około dwudziestu lat, to ma to coś wspólnego z ciągłym treningiem, an nie ze sztucznym podnoszeniem wydolności fizycznej. Dlatego też potrzebowałem 18 lat, aby dotrzeć gdzie jestem dziś."
[zdjęcia sportowców są z wikipedii: 1, 2]

wtorek, 4 października 2011

Różne różności i pyszna sałatka


Pogoda robi się coraz bardziej dyniowa.. przepraszam, jesienna :o) Bardzo mi to odpowiada, bo po dokładnym oswajaniu dyni w zeszłym roku zmieniłam się w dynio-wielbicielkę, i teraz jest to jeden z moich comfort food (czyli danie gwarantujące dobry humor). Do tegorocznego Festiwalu Dyni jeszcze niestety tyle a tyle tygodni, ale jest na to sposób, wystarczy odwiedzić blog organizatorki festiwalu, Bea w Kuchni, i szukać hasła "dynia". Myślę że już dziś posiada najlepszą bazę doskonałych internetowych (i wege-przyjaznych!) przepisów z dynią. Lepszego zbioru nie znajdziecie nawet w blogach zagranicznych, gwarantuję to, bo odwiedzam tysiące od lat.


Z drugiej strony jesień to dłuższe noce, zimniejsze dni, mniej światła, a za to więcej pracy lub szkoły.. Czyli czas na polepszanie odporności, i dodatkowe witaminy. W ramach uodparniania staram się jeść codziennie conajmniej jeden talerz sałatki lub surówki, co daje coraz nowsze mozliwości na kreatywność. Choć nie zawsze zmęczony człowiek ma dostep do błyskotliwych pomysłów. Dziś się udało, nie tylko zdrowo ale i pysznie, wiec szybko notuję zanim zapomnę w codziennym lataniu tu i tam :)

Szybka sałatka odpornościowa (2 osoby, na lekką kolację)
  • gotowa sałatka z tofu i zielonych jabłek (dodałam drugie jabłko + dużą posiekaną cebulę)
  • szklanka brązowego ryżu (u mnie był Basmati)
  • brązowy cukier
  • oliwa, naturalny ocet jabłkowy, sok cytrynowy
  • czosnek starty lub w proszku
  • sól morska, czarny pieprz, tymianek, bazylia, oregano..
Gotową sałatkę mieszamy z ryżem, i przyprawiamy na tyle, aby nabrała pikantnie-słodko-kwaśnego smaku. Smakuje od razu, ale można i wstawić do lodówki aby wchłonęła sos. Do tego pasują soczyste pajdy razowego chleba, i herbata ziołowa. Sałatka zawiera tak wiele dobroczynnych składników, witamin, najlepszej jakości białka, że można nawet podawać sportowcom :)

Dodaję ten przepis do akcji "Sezon na jabłka 2" z blogu "Waniliowa Chmurka", i do akcji "Zwiększamy odporność" z blogu "Mówią weki".

Sezon na jałbka 2      
[zdjęcie dyni jest z wikimedii, zdjęcie owoców jest z flickr creative commons]

środa, 27 lipca 2011

Letnie obiady


Co wy właściwie jecie w upały? Albo nawet "tylko" gorące dni? Macie apetyt na cokolwiek gotowanego, a jeśli już to czy to w końcu podajecie chłodzone? Ja zawsze mam wrażenie że może przesadzam z ciągłym chłodzeniem wszystkiego. Ale z drugiej strony nie mogę sobie przypomnieć takiego czasu kiedy gorące dania by mi w lecie smakowały. Jeśli wieczór był bardzo chłodny, jak byłam na wakacjach gdzieś w lesie albo nad wodą, to rozumiem. Ale tak w mieście w lecie jakoś zawsze jest gorąco, a jak się człowiek trochę ochłodzi w parku czy przy fontannie, to powrót do domu jest jak droga przez pustynię.

Dlatego letnie "żywienie" polega u mnie głównie z lodów, chłodzonych napojów i owoców. Aby było choć trochę bardziej treściwie i zdrowo jem chłodniki i sałatki, do tego razowy chlebek. A na deser znowu lody owocowe albo owoce :) Albo musujące wino jabłeczne (mam na myśli francuski cidre)


Najprostszy chłodnik (dla 2 osób na letni obiad)
  • 1 litr jogurtu sojowego, owczego, koziego itp
  • szczypiorek, pietruszka, inne ulubione świeże zioła
  • rzodkiewka, kalarepka, kalafior, ogórek, brokuł, kapusta (co akurat mamy, i pasuje do białego chłodnika)
  • cebulka (opcjonalnie, ja uwielbiam ale nie każdy lubi)
  • czosnek starty lup w proszku (u mnie łyżkami :)
  • szczypta tymianku, bazylii, oregano/lebiodki (co lubimy)
  • sól morska, czarny pieprz
  • 1-2 łyżki oliwy, pasuje też mieszanka oliwy i oleju lnianego
  • łyżka naturalnego octu jabłkowego* (opcjonalnie)

Siekamy zioła, cebulkę na drobną kostkę, warzywa na kostkę, plasterki lub paseczki. Roztrzepujemy jogurt widelcem, i przyprawiamy czosnkiem, ziołami, przyprawami, solą, oliwą i octem. Dodajemy posiekane cebulki i wszystkie inne warzywa. Posypujemy jeszcze większą ilością świeżych ziół. Podajemy natychmiast, najlepiej z grillowanym chlebem razowym :) Można też z ziemniaczkami w środku, ale to znowu by wymagało gotowania...

* naturalny ocet jabłkowy jest bardzo dobry dla zdrowia, ma właściwości bakteriobójcze i detoksykujące, i zbawienne dla osłabionego (upałem) organizmu, po za tym ma orzeźwiający smak - ale można pominąć jak się nie ma lub nie chce, same jogurty są cudem zdrowia
[zdjęcie jogurtu jest z flickr creative commons, autorem jest Waleed Alzuhair]

wtorek, 12 lipca 2011

Nareszcie nowy "wpis"...


Rety, ale mnie ubiło :/ To jest pół wpisu które miało być opublikowane 12.czerwca, jak doskonale mi Blogger to przypomina. Jestem ledwo żywa od tego czasu, w międzyczasie trochę się zdrowie poprawiło, a potem nagle gwałtownie padło zupełnie. Nie daję już nigdy więcej żadnych prognoz :/ To nie jest choroba tylko tonący statek z 50-cioma dziurami... Ale przynajmniej nadal będę każdemu kto w to nie wierzy powtarzać "zacznij jak najwcześniej z wege żywieniem, bo jak zaczniesz za późno to dosłownie może być za późno"

Na pocieszenie za brak wpisów i przepisów (i to nawet nie wiem kiedy i jak będę znowu coś pisać, raczej sporadycznie jak teraz), mam dla was letnią tapetę do komputera (zdjęcie powyżej). Udała się przypadkiem dość ładna fotografia nieba o wschodzie słońca, około miesiąc temu. Wysokiej jakości wersje można pobrać tutaj: 600x800px, 1024x768px, 1600x1200px.

Nie poddaję się, ale prognoz więcej nie będzie. Opisywania symptomów i dramatów oczywiście też nie dodaję. Cieszę się jeśli mogę blogi odwiedzać, czasem nawet na to mi sił nie starcza. Jak na razie "zajmuję" się czytaniem najróżniejszych książek, które zawsze chciałam przeczytać, a nigdy nie miałam czasu. Lub ulubionych których nie czytałam od pół tysiąca lat...

wtorek, 24 maja 2011

Ciekawy film o weganizmie w TVN




Nie lubię tłumaczyć dlaczego wege, i dlaczego to "niby" pomaga mi walczyć z chorobą. Ale myślę że ten krótki film dość dobrze wiele rzeczy pokazuje, szczególnie o związku lepszego zdrowia z jedzeniem roślinnym.

Parę cytatów z filmu:
"(...) Przebadaliśmy około 150 dzieci z tego około 70 na diecie wegańskiej, wegetariańskiej. Więcej odchyleń od diety żywieniowej zdarzało się w diecie tradycyjnej. To były nadmiary tłuszczy, cholesterolu i duże niedobory błonnika, witaminy E i magnezu -- mówi Małgorzata Desmond, specjalistka żywienia dzieci. (...)"

"(...) Pokutuje taki pogląd, że dieta wegańska w odniesieniu do dzieci jest szkodliwa, że jedzenie mięsa jest konieczne dla prawidłowego zdrowia. To jest nieprawda. Najgorsze jest to, że tzw. autorytety nie znają się na tym i głoszą dyrdymały - jedz mięso będziesz zdrowy - uważa prof. Janusz Książyk, Klinika Pediatrii Centrum Zdrowia Dziecka. Badania epidemiologiczne na dziesiątkach tysięcy wegetarian czy osób spożywających bardzo małe ilości mięsa wykazują, że osoby takie znacznie rzadziej cierpią na choroby serca, cukrzycę, niektóre nowotwory i otyłość. A ostatnio udowodniono to, że wegetarianie żyją dłużej. (...)"

PS. Ponieważ filmy w internecie często szybko znikają, albo zostają przemieszczane, albo skasowane, można cały ten film również obejrzeć na stronie programu TVN, na stronie organizacji Empatia, lub też znaleźć przy pomocy wyszukiwarki Google :)

środa, 2 marca 2011

Na temat zdrowej żywności...


Ponieważ Bea w Kuchni właśnie napisała doskonały (i bardzo prosty do zrozumienia) artykuł na temat zdrowego żywienia, chciałam tu dodać parę słów o tym z mojego punktu widzenia. Raczej szybko w paru punktach:
  • Nikogo i tak nie da się zmusić do jedzenia czegoś czego nie chce, wszystko jedno czy to by było zdrowe. Więc zostawcie innych w spokoju, na tym polega wolność i demokracja :)
  • Najzdrowsza żywność to ta którą najbardziej sami lubicie - i po której się najlepiej czujecie. I to nie przez 5 sekund, albo nawet i 5 godzin. Jeśli coś jecie i wam naprawdę zawsze, zawsze, zawsze szkodzi, to trza się zacząć nad tym zastanawiać :)
  • Czasem też słyszycie "dawniej to jadłem/jadłam codziennie i mi nie szkodziło, to czemu przestać?". Dawniej = najprawdopodobniej w młodym wieku poniżej 25-u lat. Ciało człowieka przestaje rozwijać się właśnie w wieku lat 25-u, i od tego czasu zaczyna się starzeć, dosłownie. W pradawnych czasach ludzie umierali około wieku lat 30-tu! Czyli jeśli dawniej coś mogliście jeść nie znaczy to że to było zdrowe albo dobre, tylko że byliście tak młodzi i silni, że ciało sobie z tym dało radę przez jakiś czas.. Po trzydziestce zaczyna się życie bez różowych okularków :o)
  • Jeśli po czymś się czujecie jakbyście zjedli wór kamieni, lub wasza skóra się "pali" jak piekielne ognisko, to nie jest to dla was zdrowe. Wszystko jedno czy 999 innych ludzi się po tym czuje świetnie.
  • W pradawnych czasach ludzie też umierali na zawały serca. Są mumie Eskimosów sprzed setek lat, którzy zmarli na raka. Są dokumenty z Chin sprzed tysiąca lat, mówiące o cukrzycy. Nadmiar mięsa, tłuszczu, bieluśkich mąk, ryżu i cukru od dawnych czasów powoduje choroby, to nie jest nowość...


  • Im bliżej tym lepiej, co pochodzi z waszej okolicy jest najmniej zniszczone i ma najwięcej witamin. Najidealniej z własnego ogródka, z balkonu albo doniczek na parapecie kuchennym (ja zwykle hoduję różne zioła, kiełki i rzeżuchę)
  • Cokolwiek wam nakazują albo zabraniają, zawsze podchodźcie do tego z humorem. W razie czego lepiej nic nie zjeść niż coś co się nienawidzi. Lub zjeść coś co się lubi w mniejszej ilości niż coś co jest zdrowe, lecz okropne, w wielkiej ilości (bo od takiego wymuszonego jedzenia dostaje się np. alergie lub depresje)
  • W razie czego, trochę odpoczynku, ciszy, niejedzenia nic i popijania herbatką ziołową albo owocową (bez cukru, e-numerków ani sztucznych aromatów) pomoże lub ułagodzi prawie każdy problem. Odpocznij i popijaj herbatką, to porada znana od dawna
  • Przyroda też leczy. I słoneczko i wiatr i kochani ludzie :)

Najważniejsze jest to, że zdrowe żywienie nie jest łatwe. Ani dla biednych (którzy nie mają wystarczająco tego co trzeba), ani dla bogatych (którzy mają zwariowany nadmiar nie wiadomo czego). Nie załamujcie się gdy coś się "nie uda", jest wręcz niemożliwe aby się na 100% udało. Chyba że jesteście mistrzami Jogi i jedzenia według tysiąca zasad... Ale mimo tego, warto jest celować w dobrym kierunku i nie rezygnować, bo ci co rezygnują kończą jak ja, albo gorzej. Dawniej mnie "zdrowe żywienie" nie obchodziło - dziś jestem tak ciężko chora że się prawdopodobnie nigdy całkiem nie wyleczę.
[obraz Claudea Moneta jest z wikimedii, zdjęcie z flickr creative commons, autorem jest Ali Karimian]

niedziela, 6 lutego 2011

Nie ma mnie, bo jestem chora... :p

Jak już napisałam w poprzednim wpisie, nie zamierzam opuścić tego bloga, wręcz przeciwnie. Niepisanie teraz i nie pojawianie się nigdzie indziej ma prosty powód: moje zdrowie gwałtownie się pogorszyło. Nie lubię pisać o moich problemach zdrowotnych, ale moja "zbiórka chorób" nie jest czymś co mogę ot tak sobie kontrolować. Nawet lekarze porzucili leczenie tego i nie dają mi szans, tylko moja dieta mi pomaga. Niestety nie wiem co znowu ze mną jest i kiedy na tyle się poprawi że będę mogła w jakikolwiek normalny sposób pisać i szczególnie gotować. Prawdopodobnie pozostanie na publikowaniu muzyki, wierszy, albo ładnych obrazków, takie 3-sekundowe "wpisy".

Mój blog to przede wszystkim forma kontaktu z interesującymi ludźmi, zwłaszcza z Polskiej blogosfery, i nie pisanie mnie bardzo pognębia. To tak jakby mi ktoś nakazał "nie rozmawiaj ze znajomymi i z przyjaciółmi"...

(wpis ten został zaplanowany jako "ratunkowy", napisany wcześniej i opublikowany automatycznie później)
[obraz jest z wikimedii]

sobota, 20 listopada 2010

Jeszcze żyję i parę przepisów przeciw zaziębieniu

Nareszcie z powrotem do życia.. Siedzę tu, popijam syropkiem kaszlowym i udaję że już wszystko jest w porządku :o) A tymczasem, najpierw było zapalenie ucha, a potem to się prosto zmieniło w grypę. Jak mnie coś złapie to moje osłabione ciało zaraz pada i jest koniec świata :p

Na szczęście nie jest tak jak kiedyś, ani nie muszę iść do szpitala ani nie trwa choroba 3 tygodnie, ani to nie boli bez końca. To było najbardziej "przyjazne" zapalenie ucha jakie kiedykolwiek miałam, jedynie lewe ucho mi zatkało i się zaczerwieniło. Oczywiście była i gorączka i reszta, a potem grypa, wesołe to to nie jest. Ale przynajmniej ucho nie bolało, dobrze pamiętam jak wszystkie poprzednie razy przed moją dietą zdrowotną prowadziły do szpitala :/ Za to pomyślałam że skoro nie jestem jedyna którą grypy i zaziębienia męczą to wrzucę parę moich wypróbowanych przepisów do bloga

1. Najlepszy "przepis" przeciw zaziębieniu to owoce, owoce i jeszcze raz owoce (szczególnie cytrusowe), i z tych owoców soki, wszystko świeże oczywiście (ale to chyba każdy wie? choć czasem mnie dziwi że są tacy co się zastanawiają co chorej osobie podawać...) Warzywa też są dobre, ale owoce są słodkie i właśnie ta słodkość to plus psychologiczny, bo osoba chora, a zwłaszcza chore dziecko, męczy się i jest załamana, i podparcie słodkościami zawsze pomaga (a ciężkostrawnych czekolad i ciastek należy raczej unikać)


2. Zupy są dobre, ale trzeba uważać szczególnie ze wszystkim co jest tłuste, ciężkostrawne, i z dodawaniem mięsa i produktów mlecznych. Osoba ciężko chora ma zniszczony enzym laktazy w żołądku, co uniemożliwia trawienie produktów mlecznych podczas choroby (dlatego tak częste wymioty po "zdrowym" mleczku z miodem i masłem...) Najlepsza jest czysta zupa z dodatkiem mięciutkiego ryżu (takiego rozgotowanego jak dla niemowląt) Dla dorosłych radzę dodawać do zupy pieprz i papryczki chili (bez przesady, bo żołądek jest zmęczony), bo pikantne ostre przyprawy czyszczą nos, pomagają w swobodnym oddychaniu i równocześnie mają właściwości bakteriobójcze.


3. Na kaszel i zatkany nos i bolące gardło pomoże metoda mojej babci:
zagotować wodę z garścią soli morskiej (albo jakąkolwiek, ale tania morska sól jest najlepsza, ja kupuję 1kg soli morskiej za 5,-PLN), przelać do miski, postawić na stole, pochylić się nad miska, przykryć głowę ręcznikiem i inhalować parę. Powtarzać codziennie kilka razy aż do polepszenia symptomów.


4. Do picia oprócz soków z owoców i warzyw trzeba oczywiście też coś gorącego, i pomagającego na gardło i aby nos mógł łatwiej oddychać. Polecam ten przepis:

Herbatka imbirowa (pomaga na każde bolące gardło natychmiast!)

Składniki:
  • kawałek imbiru (świeżego, bo kandyzowany zwykle traci większość ostrości)
  • miód albo brązowy cukier albo cokolwiek mamy do słodzenia (miód najlepiej smakuje i najszybciej pomaga)
  • 1-2 litry wody
Obieramy imbir tak jak marchewkę (czyli cienko). Kroimy w kostkę lub grube plastry. Wrzucamy do wrzącej wody, słodzimy do smaku i gotujemy przez 5 minut. Pić natychmiast kiedy jeszcze gorące i nie gotować zbyt długo, bo miód traci wartości zdrowotne. Herbatka trzyma się w lodówce parę dni, można spokojnie podgrzewać wiele razy. Ale najzdrowiej jest zawsze świeżo przygotować :) Herbatka ma złocistobrązowy kolor i pikantnie-słodki, uspokajający gardło smak, i smakuje nawet dzieciom!


-----------------------------------------------------------------------------
English version: Ginger tea (helps against any cold/flu related sore throat)

Ingredients:
  • one knob of ginger (fresh, because candied ginger loses it's bite and thus does not fit for a helpful anti-cold tea)
  • honey or brown sugar or any sweetener of choice (honey helps best)
  • 1-2 liters of water
Peel the ginger in the same way as a carrot (=thinly). Chop up in cubes or thick slices. Toss into boiling water, add sweetener to taste and boil for about 5 minutes. Drink immediately, and do not boil it for too long, because then the honey loses its anti-bacterial properties. The tea keeps for a few days in the fridge and can be reheated many times. But of course it is the best and healthiest choice to prepare it fresh :) The tea has a golden brown color and a spicy-sweet, sore throat soothing taste, and it is even popular with children :)
(vegetarian, and vegan if agave syrup or sugar is used instead of honey)

[zdjęcie pomarańczy jest z flickr creative commons, inne zdjęcia są z wikimedii]
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...