sobota, 24 grudnia 2011

Życzę Wesołych Świąt :)



Wpis automatyczny-zaplanowany, czyli nadal jestem chora lub bez internetu. Mam nadzieję że innym się lepiej wiedzie :) I chciałam zachęcić do odwiedzenia stron, które są o wiele ważniejsze niż moja: Strona Kubusia, Strona Nulki, Akcja Adopcje Króliczków, Akcja Pajacyk, Akcja Pusta Miska, Akcja Szlachetna Paczka, SOS Wioski Dziecięce, World Food Programme. Do zabawy podczas czekania na Mikołaja polecam gry charytatywne na stronie Free Rice :)
[zdjęcie choinki jest z flickr creative commons]

piątek, 9 grudnia 2011

Wyniki czekoladowego losowania :)



Z powodów prywatnych jestem zmuszona zakończyć losowanie nieco przed czasem. Ankieta trwa oczywiście nadal do końca roku.

Losowanie odbyło się 08.12.2011. Wygrały numery 3 i 4. Ponumerowałam komentarze do losowania, czyli:

Nr.3 = Margeta, z bloga "Wegańskie Jedzonko"

Nr.4 = Dorota, z bloga "Moje Małe Czarowanie"

Serdecznie gratuluję, i proszę o przesłanie adresu do którego mam wysłać paczuszkę. Im szybciej tym lepiej, aby doszło jeszcze przed Świętami :)

Mój adres E-Mail:   

Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze. Jeśli tym razem nie udało się nic wygrać, to uda się zapewne następnym razem :)

niedziela, 20 listopada 2011

Ankieta z czekoladowym losowaniem

Ten blog ostatnio coraz bardziej podupada, co nie jest dziwne jeśli się pisze raz na miesiąc i... Właśnie to "i ?" bardzo mnie frapuje. W przeciwieństwie do innych moich blogów (po angielsku), ten blog tutaj naprawdę lubię, i najchętniej tu przebywam. Moim celem pisania po Polsku nie jest niesłychana popularność, albo zarobki, albo nie wiem co, tylko spotkanie naprawdę interesujących ludzi, nauka nowych rzeczy po Polsku, i w ogóle nigdy nie przerywany kontakt z Polską, wszystko jedno dokąd wicher życia mnie zawieje. Niesłychanej popularności miałam dość w blogach angielskich, i nic mi z tego wspaniałego nie przyszło, wręcz przeciwnie :P Odpowiadanie na setki nieciekawych komentarzy, od ludzi których ja i moje prawdziwe życie zupełnie nie interesują, ciągłe dyskusje o absurdalnych tematach, ataki na popularne blogi, i w końcu dosłownie zagrożenie naszego życia i pracy męża. To wszystko doprowadziło do przekonania o takich rzeczach jak "potrzebna jest zawsze ochrona prywatności" albo "uważaj na zbytnią popularność".



Niestety nie należę jednak do osób które lubią opowiadać bez końca o sobie i swoich zainteresowaniach, bez celu i bez słuchaczy :/ Nie bycie zbyt popularnym to jedna rzecz, ale jak nikt nawet słówka nie napisze to mi po prostu smutno i nudno. Co mi pomoże mieć setki komentarzy po angielsku o tematach oddalonych ode mnie, tak samo jak angielski jest oddalony od polskiego, i nie cieszy mojego serca :/ Dlatego dodaję tutaj ankietę, jeśli te 2 lub 3 osoby które jeszcze odwiedzają ten blog wezmą udział bardzo bym się ucieszyła. Aby nie było zupełnie nudno i pracochłonnie dodaję losowanie na 2 słoiczki szlachetnego kremu czekoladowego "Samba" o smaku pralinkowym (krem polecam każdemu czekoholikowi, poza tym jest 100% bio-ekologiczny, przypadkowo wegański i bez glutenu). Wysyłam nagrody tylko do krajów Europejskich. Każdy kto wypełni ankietę, i napisze komentarz lub e-mail z uwagami jak polepszyć blog, weźmie udział w losowaniu :) Ankieta trwa do końca roku, czyli do 01.Stycznia 2012.

Jak ulepszyć ten blog?

[zdjęcie cukierków bokeh jest z flickr creative commons]

UWAGA (08.12.2011, południe): Zamykam losowanie od natychmiast (z prywatnych powodów, przede wszystkim zdrowotnych), wyniki w następnym wpisie! Ankieta (bez losowania) trwa oczywiście nadal do końca roku.

piątek, 18 listopada 2011

Nowe podejście do weganizmu :)




W życiu pomaga skoncentrowanie się na tym co jest najważniejsze. Moje zdrowie jest niestabilne, i każdy drobny błąd mógłby być ostatni. Coraz częściej i częściej śnią mi się zwierzęta, dosłownie otaczając mnie, i patrząc na mnie smutnymi oczami. Coraz częściej i częściej mnie szokuje pomiatanie zwierzętami tu i tam, przy każdej okazji, a potem jedynym wytłumaczeniem jest "tak to się zawsze robiło", albo "tak być musi" :/





Od lat jestem praktycznie weganką, jedynie podejście do sprawy miałam zupełnie chaotyczne, raz takie raz owakie, często zdenerwowane "bo przecież tylko choroba mnie zmusiła do weganizmu". A tymczasem coraz częściej sobie przypominam jak to już jako dziecko usiłowałam być wegetarianką, i jak do dziś brutalny opór mojej rodziny jest traumatyczną raną w duszy :/ I gdybym już wtedy stała się wegetarianką, to najprawdopodobniej nie byłabym dziś nieuleczalnie chora. Nie cierpię fanatyzmu, i nie zamierzam nic zmieniać w blogu ani w życiu, oprócz 2 "drobiazgów": zmieniłam opis "prawie wegetarianka" na "wegetarianka", i zmieniłam też całe podejście do sprawy.



Nazywać siebie weganką nie bardzo mogę, bo wiem że wielu wegan uważa miód za "niewegański", a ja osobiście się na to nie zgadzam, i z miodu nie będę rezygnować. Ale myślę że taki dokładny opis pomoże polepszyć humor paru znużonym weganom i wegetarianom, którzy zmęczeni nihilizmem i kłamstwami ("ja jestem wegetarianką, jem tylko kurczaka i ryby", "jestem weganem, ale lubię boczek" itp) unikaja blogów piszacych "ja jestem wege, ale tak na pół, a może na ćwierć, ale.. no nie wiem". Dlatego raz jeszcze chcę tu dodać: to jest blog bez mięsa i bez kości, a ja sama nie zagryzam potajemnie żadnymi ubitymi bidulkami, ani "produktami" z nich zrobionymi :)
[obraz Giuseppe Arcimboldo jest z wikimedii, zdjęcia są z flickr creative commons: 1, 2]

wtorek, 15 listopada 2011

Gdzie się znika gdy się znika

Potrzebna była ucieczka od wszystkiego. W moim przypadku i odpoczynek jest wirtualny. Ale mimo tego pomaga, polecam wszystkim na błyskawiczny urlop od szarej i mroźnej teraźniejszości...

Nie wiem jak i kiedy będę znowu blogować, ale doświadczenie z 11 lat w internecie wystarczy, aby wiedzieć że dobrych ulubionych blogów się nie porzuca. Nawet jak zdrowie nigdy więcej nie pozwoli na jakieś ekstrawaganckie skoki. Aby budować dobry i ciekawy blog trzeba mieć wystarczająco siły, czasu i możliwości. 10 lat temu miałam tego wszystkiego aż nadto - niestety nie było blogów. Ale przykład tego 100-letniego pana (opis po Polsku tutaj) mi pokazał, że na wielkie plany w życiu nigdy nie jest za późno

















sobota, 15 października 2011

Kobiecość i leniwe pierogi



Ostatnio omal nie umarłam..ze strachu i zmęczenia, i usiłowania przypodobać się wszystkim (oprócz siebie). Wyszło jak zwykle inaczej, a na boku przepis na pyszne i puszyste pierogi leniwe po wegańsku (premiera internetowa, bo takich jeszcze nie spotkałam). Ale zacznijmy od początku (jeśli taki jeszcze tu jest). Moje zdrowie, psychicznie i fizycznie tak podupadło, że... Nie o to chodzi w moim blogu, i nic tu nie będę opisywać. Tyle tylko że w końcu okazało się... całkiem proste :-( Starałam się być zbyt "kobieca", co doprowadziło do zamurowania, zamarznięcia, zesztywnienia, i omal mnie nie wykończyło :-/ Dlatego też nikt tego nie rozumiał ani nie mógł zauważyć, bo to takie "normalne". Kobiecie nie wolno tak wielu rzeczy, że jeśli chce wszystkim dogodzić, i dla każdego być "taka jak trzeba", to powinna najlepiej zniknąć ze świata. Albo w ogóle mgliście przewiewać w powietrzu jako rusałka albo bogini, wyczarowując - cokolwiek inni wymyślą - malutkim paluszkiem w pół sekundy...

Oczywiście mąż ciężko pracuje, oczywiście nasza sytuacja nie przyprawia mnie o dobry humor, i nie czuję się świetnie gdy jest daleko ode mnie. Ale po pierwsze, ja również pracuję, i to mimo choroby. I czy mam przestać żyć i oddychać? Czy on przestaje żyć i oddychać gdy mnie nie ma? Niestety w internecie nie trudno nie tylko o komunikację, ale i o kontrolę i nieporozumienia. Moje strony internetowe to nie jest "wygłupianie", ani "robienie czegoś czego nie powinnam, zamiast czegoś bardziej wartościowego". Ja tego potrzebuję tak jak każdy inny człowiek swoich własnych części życia! Tak bardzo chciałam wszystkim dogodzić, że nagle prawie oddychać nie umiem!

Pierogi leniwe

Na pocieszenie pierogi leniwe, które może wynalazła kiedyś jakaś zmęczona i "niekobieca" pani domu. Ja przynajmniej wynalazłam zdrową wersję bez jajek i bez mleka. Nie mam jak zwykle pięknych zdjęć, tylko dwie niewyraźne migawki (wyrabianie ciasta, i gotowa porcyjka z cukrem, cynamonem i śmietanką), ale widać przynajmniej że wychodzą normalnie, "mimo" że wegańskie :o) Były pyszne, puszyste i właśnie takie jak trzeba :)

Pierogi leniwe - po wegańsku (60 małych kluseczek, lub 30 dużych)
  • 400g serka tofu (dobrej jakości, czyli biały i smaczny)
  • szklanka mąki+mąka do posypania stolnicy
  • 4 lub więcej łyżek stołowych śmietany sojowej*
  • 2-3 łyżki stołowe naturalnego octu (u mnie jabłkowy)**
  • nieczubata mała łyżeczka sody oczyszczonej (NaHCO)
  • 1 torebeczka cukru waniliowego
  • szczypta soli
Tofu kroimy na kostkę, rozgniatamy, i mieszamy z octem, śmietanką, i cukrem. Całość miksujemy lub przecieramy przy pomocy maszynki do przecierania. Mąkę mieszamy dokładnie z solą i sodą oczyszczoną, a po tym mieszamy składniki mokre i suche, aż do powstania puszystego, lekko lepkiego ciasta, które jednak daje się wyrabiać na posypanej mąką stolnicy (zdjęcie). Jeśli ciasto jest zbyt lepkie i pół płynne dodajemy troszeczkę mąki, jeśli zbyt suche i nielepkie, trochę śmietanki. Formujemy dwa wałki z ciasta, i kroimy na kluseczki. Wrzucamy porcjami do lekko posolonej wrzącej wody, czekamy aż wypłyną na wierzch, i wyjmujemy po 30 sekundach na wierzchu garnka (czyli czas wypływania+dodatkowo maks.30 sekundy). Podajemy jak lubimy, u nas z brązowym cukrem, cynamonem i śmietanką. Smacznego :)

* zależy od tego jak gęsta jest śmietanka, i czy ciasto wychodzi zbyt lepkie, lepiej mieć więcej śmietany w zapasie
** 2 lub 3 łyżki, zależy od tego jak bardzo lubicie kwaskowaty posmak w leniwych - 2 w ogóle nie czuć, 3 smakują jak z normalnym twarożkiem - ale ani octu ani sody nie można pomijać, bo przepis się nie uda!

Dodaję ten przepis do akcji "Pierogarnia otwiera podwoje" z blogu "W kuchni Usagi".

Pierogarnia
[zdjęcia są z wikimedii]

niedziela, 9 października 2011

Najsilniejszy facet... nigdy nie je mięsa :D




Ponieważ jestem dość wielojęzyczna, zwykle czytam wiadomości z najróżniejszych krajów w oryginalnej wersji. Po niemiecku niezbyt chętnie, ale dziś wiadomość którą znalazłam była wprost genialna :o) Artykuł (w oryginalnej wersji) można przeczytać tutaj. Jest to wywiad z tegorocznym zwycięzcą Mistrzostw Strongman w Niemczech, Patrikiem Baboumianem. Ma on obywatelstwo niemieckie, ale pochodzi z Armenii. Co znaczy "strongman" opisuje Wikipedia. Poniżej tłumaczę tekst na Polski:

"Najsilniejszy mężczyzna Niemiec żyje bez mięsa. A teraz Patrik Baboumian przechodzi na weganizm.

Panie Baboumian, przed paroma dniami wygrał pan mistrzostwa Strongman w Niemczech, ale żywi się pan tylko warzywami i owocami. Czy nie potrzebuje pan porządnego steku aby ciągać 22-tonowe ciężarówki?
Nie, już od dawna nie. Całe to mięso które kiedyś jadłem niszczyło mi siłę.

Naprawdę?
Naprawdę! W roku 2006 zmieniłem żywienie, i zrezygnowałem z tego pół kilo mięsa na dzień. Od tego czasu żywię się koktajlami mlecznymi (milk-shake), węglowodanami jak ziemniaki i makaron, treściwymi zupami z ryżem (niemiecki Eintopf oznacza zupę, gulasz lub potrawkę jednogarnkową), i preparatami białkowymi. Od tego czasu moje wyniki polepszyły się o 25%.

25%? To nie brzmi zbyt wiarygodnie...
...ale jest prawdą. Nagle mogłem jeść o wiele więcej, bo to całe mięso nie blokowało przewodu pokarmowego. Podczas pierwszych "bezmięsnych" 6-u miesięcy tak bardzo mogłem zwiększyć ilość ciężarów podczas treningu, że dodało mi to odwagi do wzięcia udziału w moich pierwszych Mistrzostwach Strongman w roku 2006. I proszę, nagle mogłem suwerennie podnosić pnie drzew, ciągać TIR-y, i rzucać pralkami.


Mistrzostwa Strongman w Polsce


Dlaczego przeszedł pan w ogóle na wegetarianizm?
Z powodów etycznych. Po prostu nie chciałem nic jeść co musiało dla mnie umrzeć. Poza tym miałem problem z łykaniem czegoś, co kiedyś umiało myśleć i się poruszać.

Czyli jest pan klasycznym wegetarianinem...
...to prawda. Ale idę krok dalej, i przechodzę właśnie na weganizm. Rezygnuję ze wszystkich zwierzęcych produktów, jak mleko i jajka.

Czy to nie jest trudne?
Owszem, będzie mi zapewne brak Nutelli na chlebie. (ktoś powinien poinformować tego pana, że istnieją bardzo smaczne wegańskie kremy czekoladowe :o) Ale czuję się tak silny jak nigdy przedtem. Moi najwięksi konkurenci, którzy nadal jedzą góry mięsa, są coraz bardziej zdenerwowani. To mi się podoba.

Pan podnosi od tak sobie niewiarygodne 360kg. Czy to możliwe? Sprinterka Katrin Krabbe, która musiała zakończyć karierę po udowodnionym dopingu, powiedziała kiedyś "Od samego szpinaku to się nie udaje..."
Doping wydolnościowy daje tylko krótkotrwałe sukcesy! Jeśli czyjeś wyniki polepszają się nieprzerwanie od około dwudziestu lat, to ma to coś wspólnego z ciągłym treningiem, an nie ze sztucznym podnoszeniem wydolności fizycznej. Dlatego też potrzebowałem 18 lat, aby dotrzeć gdzie jestem dziś."
[zdjęcia sportowców są z wikipedii: 1, 2]

czwartek, 6 października 2011

Bea zaprasza nareszcie do Festiwalu Dyni


Cały tekst zaproszenia jest tutaj, festiwal będzie już za 2 tygodnie, od 22.10. do 31.10. W sam raz na poprawienie humoru po ostatnim piekielnym miesiącu. Jak planuję nowe przepisy zawsze mam głowę pełną dobrych, człowieczych i wesołych myśli, i najgorsza ponurość się nie może czepiać :)

wtorek, 4 października 2011

Różne różności i pyszna sałatka


Pogoda robi się coraz bardziej dyniowa.. przepraszam, jesienna :o) Bardzo mi to odpowiada, bo po dokładnym oswajaniu dyni w zeszłym roku zmieniłam się w dynio-wielbicielkę, i teraz jest to jeden z moich comfort food (czyli danie gwarantujące dobry humor). Do tegorocznego Festiwalu Dyni jeszcze niestety tyle a tyle tygodni, ale jest na to sposób, wystarczy odwiedzić blog organizatorki festiwalu, Bea w Kuchni, i szukać hasła "dynia". Myślę że już dziś posiada najlepszą bazę doskonałych internetowych (i wege-przyjaznych!) przepisów z dynią. Lepszego zbioru nie znajdziecie nawet w blogach zagranicznych, gwarantuję to, bo odwiedzam tysiące od lat.


Z drugiej strony jesień to dłuższe noce, zimniejsze dni, mniej światła, a za to więcej pracy lub szkoły.. Czyli czas na polepszanie odporności, i dodatkowe witaminy. W ramach uodparniania staram się jeść codziennie conajmniej jeden talerz sałatki lub surówki, co daje coraz nowsze mozliwości na kreatywność. Choć nie zawsze zmęczony człowiek ma dostep do błyskotliwych pomysłów. Dziś się udało, nie tylko zdrowo ale i pysznie, wiec szybko notuję zanim zapomnę w codziennym lataniu tu i tam :)

Szybka sałatka odpornościowa (2 osoby, na lekką kolację)
  • gotowa sałatka z tofu i zielonych jabłek (dodałam drugie jabłko + dużą posiekaną cebulę)
  • szklanka brązowego ryżu (u mnie był Basmati)
  • brązowy cukier
  • oliwa, naturalny ocet jabłkowy, sok cytrynowy
  • czosnek starty lub w proszku
  • sól morska, czarny pieprz, tymianek, bazylia, oregano..
Gotową sałatkę mieszamy z ryżem, i przyprawiamy na tyle, aby nabrała pikantnie-słodko-kwaśnego smaku. Smakuje od razu, ale można i wstawić do lodówki aby wchłonęła sos. Do tego pasują soczyste pajdy razowego chleba, i herbata ziołowa. Sałatka zawiera tak wiele dobroczynnych składników, witamin, najlepszej jakości białka, że można nawet podawać sportowcom :)

Dodaję ten przepis do akcji "Sezon na jabłka 2" z blogu "Waniliowa Chmurka", i do akcji "Zwiększamy odporność" z blogu "Mówią weki".

Sezon na jałbka 2      
[zdjęcie dyni jest z wikimedii, zdjęcie owoców jest z flickr creative commons]

piątek, 23 września 2011

Wiem, wiem, dziś zaczyna się jesień...


Ale na rozchmurzenie nie mogłam się oprzeć pięknemu zdjęciu kwiatów jabłoni. A jeśli już mowa o jabłkach, to sezon na najsmaczniejsze właśnie w pełni. Najszybszy i najzdrowszy sposób na nie (oprócz surówek) to..

Mus jabłkowy na dobry humor :)
  • smaczne jabłka
  • miód, syrop z agawy lub brązowy cukier
  • cytryna lub sok cytrynowy (ilość według gustu)
  • kawałek cynamonu, imbiru (opcjonalnie)
  • parę chlustów wody (im więcej wody tym bardziej musowo, im mniej tym bardziej całość przypomina dżem)
Do właśnie tego przepisu używa się tych pięknych długich drewnianych łyżek :) Najszybciej to po prostu jabłka umyć i poćwiartować (bez pestek/ogryzków, ale razem ze skórką), posłodzić, przyprawić do smaku, zagotować z sokiem z cytryny, lub ćwiartkami cytryny jeśli lubi się taki lekko gorzki smak, do miękkości. Wyjąć cytryny (uwaga na gorzkie pestki), cynamon, imbir, i przetrzeć przez maszynkę do przecierania, lub zmiksować w malakserze/mikserze. Podawać na ciepło, zimno, lub wekować na potem.

Jak się nie posiada maszynek ani mikserów, lub woli bardziej kremowy mus, to jabłka najpierw obieramy, a potem ścieramy na tarce, następnie dodajemy wszystkie przyprawy, cukier, cytrynę do smaku (przyprawy i cytryny w kawałkach można dodać w woreczku do ziół/herbaty - potem łatwiej wyjąć), i podgrzewamy wystarczająco, aby się mus później trzymał w lodówce lub w słoiczkach. Chociaż zwykle się nie trzyma, bo pychotka, i świeży na ciepło doskonale poprawia humor, i rozgrzewa w chłodne jesienne dnie :)


Również zwany sosem jabłkowym lub przecierem jabłkowym. Mus słodzony syropem z agawy ma szczególnie piękny kolor, i jest zaskakująco pyszny :) Cynamon jest klasycznym dodatkiem, imbir nie każdy lubi.

Ps. Dodaję w ostatniej chwili, bo w sam raz jeszcze pasuje, do akcji "Sezon na jabłka 2" z blogu "Waniliowa Chmurka" :)
[zdjęcie kwiatów jest z wikimedii, zdjęcie musu jabłkowego z flickr creative commons]

poniedziałek, 29 sierpnia 2011

Nowy layout Miksera...


..bardzo mi się podoba :) Jak widać jest nie tylko solidnie zrobiony, ale i praktyczny, nie mówiąc już o tym że kolor jest wege-przyjazny, i pasuje mi do layoutu bloga :o) Jedno szukanie przepisów na ciasto wegańskie dało mi na przykład 2224 wyniki :D A maskotka Mikserek przypomina mi ulubione Japońskie maskotki w stylu manga, czyli kompletnie :D :D :D

Dzisiaj krótki wpis, mnie tu właściwie wcale nie ma, bo za 2 dni przeprowadzka, druga część remontu po kataklizmie, i koniec świata. Chciałam tylko udowodnić jakoś że jeszcze żyję :o)

czwartek, 11 sierpnia 2011

Mikser Kulinarny aktualizował serwera

Ponieważ po ostatnich plajtach serwisów ludzie są nieco zdenerwowani, zrobiło się trochę zamieszania, bo wczoraj (w nocy) Miksera nie było przez około 2 godziny (?). Po krótkiej wycieczce w forach i pogaduszkach okazało się, że to była całkiem normalna (i zaplanowana) aktualizacja serwera. Profesjonalnie zrobiona, bo nawet wielkie firmy aktualizują serwery w środku nocy, i nocny brak dostępu do strony zdarza się nawet wielkim serwisom jak Google. A Google ma tysiące pracowników, i największe/najszybsze serwery na świecie. Czyli nie ma powodu do paniki :o) Wręcz przeciwnie, odnowiony serwer, nowa domena, i dalsze rozbudowanie (znowu się rozkręcają, i planują nowy layout). Więcej na stronie Miksera na Facebooku: facebook.com/mikser.kulinarny/posts/192789227451374
[zdjęcie miksera jest z flickr creative commons, autorem jest Emko Bos]

sobota, 6 sierpnia 2011

Jak dodać akcję kuchenną do bloga

lasy Pilsko
Jak sobie poradzić w dziko rozrastającym się internecie, z milionami nowych stron tworzonych każdego dnia? Ten problem ma każdy użytkownik, ale zwłaszcza gdy się szuka przepisów i porad kuchennych człowiek się często śpieszy, czasem chce znaleźć informacje podczas gdy danie jest w trakcie pieczenia lub gotowania. Powoli powstają dobre indeksy i wyszukiwarki specjalistyczne, takie jak w Polsce Wykrywacz Smaku, Mikser Kulinarny albo Durszlak, a za granicą Tastespotting, Foodgawker albo Google Recipe Search (to ostatnie niestety funkcjonuje tylko po angielsku, i trzeba mieć dodatkowo ustawiony język angielski jako główny w przeglądarce :p) Oczywiście najszybszym sposobem jest proste szukanie przy pomocy Google, ma to niestety fatalną wadę - strony "optymizowane" przez profesjonalnych (i czasem niezbyt uczciwych) programistów znajdują się na pierwszych stronach wyszukiwarek, wszystko jedno czy naprawdę mają przepisy których szukacie.

muffinki"
Jednym ze sposobów aby znaleźć dobre blogi kulinarne, lub samemu zostać znalezionym, są akcje kuchenne. Rozumie się samo przez siebie, że akcje kuchenne utworzone przez osobę która bloguje od dłuższego czasu, opublikowała dużo dobrych przepisów, i ma wiele internetowych znajomych, będą bardziej popularne i zachęcające. Jednak nie każdy kto umie dobrze gotować, i robić ładne zdjęcia, równocześnie zna się na dodawaniu kodów akcji do wpisów. Najszybszym i najważniejszym sposobem jest zameldowanie akcji w Mikserze lub Durszlaku (po moim krytycznym wpisie nareszcie coś się i w Durszlaku ruszyło, i akcje są.. czasem trochę krytyki i konkurencji się przydaje :o), w tych serwisach kod do pobrania jest generowany dla każdego kto bierze udział. Ważna jednak jest również niezależność od innych, i podanie kodu do pobrania również na własnej stronie do akcji (tak jak robią to np. Atina, Bea albo Wegetarinka). Kod we własnym blogu nie zawiera reklamy, i każdy, kto chce dodać ładne zdjęcie akcyjne w całości, chętnie taki użyje.


Aby dodać akcyjny kod, należy wybrać "Edytuj posty" → wpis waszej akcji → "Edytuj kod HTML", i przepisać lub skopiować poniższy tekst do wpisu o akcji, w miejscu które wam najlepiej pasuje:
<img src="http://www.StronaGdzieJestWaszObrazek.com/WaszObrazek.jpg">
<br /><br /><textarea cols="50" rows="4">
<a href="http://NazwaWaszegoBloga.blogspot.com/AdresAkcji.html">
<img src="http://www.StronaGdzieJestWaszObrazek.com/WaszObrazek.jpg">
</a></textarea>
Należy oczywiście zmienić te części które sa wasze własne, czyli:
StronaGdzieJestWaszObrazek.com na np. blogspot.com
WaszObrazek.jpg na np. PrzykladowyBanerAkcji.jpg
NazwaWaszegoBloga na np. czarykuchenne
AdresAkcji.html na np. AkcjaMuffinkowa.html


W gotowym wpisie o akcji będzie to wyglądało tak (dodaję baner przykładowej akcji o muffinkach):





Ponieważ wiem że to tylko wytłumaczenie "z grubsza", a czasem pojawiają się w internecie szczególne problemy, zachęcam do pytania w komentarzu do tego wpisu, albo skontaktowania mnie e-mailem (adres z prawej strony)
[zdjęcie lasów pilskich jest z domeny publicznej wikimedii, zdjęcie muffinków z flickr creative commons, autorką jest Selma Broeder]

piątek, 29 lipca 2011

Magia prawdziwych bajek




Najnowsza bajka Studia Ghibli, Karigurashi no Arietti, reżyserem jest jak prawie zawsze Hayao Miyazaki. Według mnie te filmy nie mają żadnego porównania na całym świecie. Jeszcze nie ma polskiego tłumaczenia, ale mam nadzieję że to długo nie potrwa, ponieważ jest to najwyższa klasa animacji dla dzieci (i nie tylko) jaka w ogóle istnieje. Disney w porównaniu ze Studiem Ghibli to jak przedszkole w porównaniu z uniwersytetem. Możliwe że przedszkole jest bogate i dumne z siebie, a uniwersytet "na drugim końcu świata", ale różnica w jakości jest taka jaka jest. Troszeczkę więcej o tym filmie (po polsku) tutaj, a po angielsku np. w gazecie Guardian.

środa, 27 lipca 2011

Letnie obiady


Co wy właściwie jecie w upały? Albo nawet "tylko" gorące dni? Macie apetyt na cokolwiek gotowanego, a jeśli już to czy to w końcu podajecie chłodzone? Ja zawsze mam wrażenie że może przesadzam z ciągłym chłodzeniem wszystkiego. Ale z drugiej strony nie mogę sobie przypomnieć takiego czasu kiedy gorące dania by mi w lecie smakowały. Jeśli wieczór był bardzo chłodny, jak byłam na wakacjach gdzieś w lesie albo nad wodą, to rozumiem. Ale tak w mieście w lecie jakoś zawsze jest gorąco, a jak się człowiek trochę ochłodzi w parku czy przy fontannie, to powrót do domu jest jak droga przez pustynię.

Dlatego letnie "żywienie" polega u mnie głównie z lodów, chłodzonych napojów i owoców. Aby było choć trochę bardziej treściwie i zdrowo jem chłodniki i sałatki, do tego razowy chlebek. A na deser znowu lody owocowe albo owoce :) Albo musujące wino jabłeczne (mam na myśli francuski cidre)


Najprostszy chłodnik (dla 2 osób na letni obiad)
  • 1 litr jogurtu sojowego, owczego, koziego itp
  • szczypiorek, pietruszka, inne ulubione świeże zioła
  • rzodkiewka, kalarepka, kalafior, ogórek, brokuł, kapusta (co akurat mamy, i pasuje do białego chłodnika)
  • cebulka (opcjonalnie, ja uwielbiam ale nie każdy lubi)
  • czosnek starty lup w proszku (u mnie łyżkami :)
  • szczypta tymianku, bazylii, oregano/lebiodki (co lubimy)
  • sól morska, czarny pieprz
  • 1-2 łyżki oliwy, pasuje też mieszanka oliwy i oleju lnianego
  • łyżka naturalnego octu jabłkowego* (opcjonalnie)

Siekamy zioła, cebulkę na drobną kostkę, warzywa na kostkę, plasterki lub paseczki. Roztrzepujemy jogurt widelcem, i przyprawiamy czosnkiem, ziołami, przyprawami, solą, oliwą i octem. Dodajemy posiekane cebulki i wszystkie inne warzywa. Posypujemy jeszcze większą ilością świeżych ziół. Podajemy natychmiast, najlepiej z grillowanym chlebem razowym :) Można też z ziemniaczkami w środku, ale to znowu by wymagało gotowania...

* naturalny ocet jabłkowy jest bardzo dobry dla zdrowia, ma właściwości bakteriobójcze i detoksykujące, i zbawienne dla osłabionego (upałem) organizmu, po za tym ma orzeźwiający smak - ale można pominąć jak się nie ma lub nie chce, same jogurty są cudem zdrowia
[zdjęcie jogurtu jest z flickr creative commons, autorem jest Waleed Alzuhair]

piątek, 22 lipca 2011

Wynalazek nowego życia?


Czasem mam wrażenie że życie polega na tym: "Cokolwiek człowiek zrobi albo wymyśli, i jakkolwiek też się stara, to i tak w końcu wszystko będzie źle i wszyscy będą narzekać" :o) Nie jest to prawda a jednak się zgadza, czyli następny paradoks, w tym chaosie którego wielu uważa za "wszystko jest proste, tylko ty to komplikujesz bez przerwy". Osoby uważające "prawdę istnienia" za coś w rodzaju płaskiej deski zawsze wydawały mi się mocno podejrzane. Przykładem byłaby wiara w to że "lody są zawsze waniliowe, czasem czekoladowe a czasem truskawkowe - to wszystko co jest". A kto widział fatamorganę jest winny i niewiarygodny :o)

Moje "życie" często wydaje mi się być absurdalną konstrukcją, wynalazkiem jakiegoś kompletnie zwariowanego mózgu. I aby żyć dalej muszę wynajdować coraz bardziej zwariowane i dziwaczne aparaty... Ale w końcu zauważyłam jedną rzecz - kto ma więcej znajomości życia, ten kto widzi 0,05% czy ten kto widzi 99%, mimo że prawie wariuje od nadmiaru paradoksalnych informacji?

Przepis na człowiecze życie
  • duża sztuka serca
  • 2 funty zdrowego rozsądku
  • szklanka humoru
  • szczypta ironii
  • szczypta goryczy rzeczywistości
Sfermentować i zagotować w sosie paradoksalnym zwanym życiem, i popijać codziennie w wystarczającej ilości. Należy uważać przy dodawaniu goryczy i ironii, nadmiar robi wszystko bardzo ciężkostrawne, a brak może powodować zbyt sztuczny słodko-mdławy posmak

(następnym razem przepis na rewelacyjny płyn o nazwie "płyn rewelacyjny")
[obrazek jest z wikimedii]

wtorek, 12 lipca 2011

Nareszcie nowy "wpis"...


Rety, ale mnie ubiło :/ To jest pół wpisu które miało być opublikowane 12.czerwca, jak doskonale mi Blogger to przypomina. Jestem ledwo żywa od tego czasu, w międzyczasie trochę się zdrowie poprawiło, a potem nagle gwałtownie padło zupełnie. Nie daję już nigdy więcej żadnych prognoz :/ To nie jest choroba tylko tonący statek z 50-cioma dziurami... Ale przynajmniej nadal będę każdemu kto w to nie wierzy powtarzać "zacznij jak najwcześniej z wege żywieniem, bo jak zaczniesz za późno to dosłownie może być za późno"

Na pocieszenie za brak wpisów i przepisów (i to nawet nie wiem kiedy i jak będę znowu coś pisać, raczej sporadycznie jak teraz), mam dla was letnią tapetę do komputera (zdjęcie powyżej). Udała się przypadkiem dość ładna fotografia nieba o wschodzie słońca, około miesiąc temu. Wysokiej jakości wersje można pobrać tutaj: 600x800px, 1024x768px, 1600x1200px.

Nie poddaję się, ale prognoz więcej nie będzie. Opisywania symptomów i dramatów oczywiście też nie dodaję. Cieszę się jeśli mogę blogi odwiedzać, czasem nawet na to mi sił nie starcza. Jak na razie "zajmuję" się czytaniem najróżniejszych książek, które zawsze chciałam przeczytać, a nigdy nie miałam czasu. Lub ulubionych których nie czytałam od pół tysiąca lat...

sobota, 11 czerwca 2011

Pięć ziarenek grochu {H.Ch.Andersen}




Pięć ziarn grochu leżało w jednym strąku. Wszystkie były zielone, więc zdawało im się, że cały świat powinien być zielony. To bardzo naturalne.

Strączek rósł, ziarna także; mieściły się w nim, jak mogły, ustawiwszy się w jednym szeregu.

Słońce świeciło i ogrzewało strączek, deszcz go obmywał. Stawał się też coraz większy i błyszczący, jasny w dzień, ciemny w nocy, jak wypada. Ziarna też stawały się z każdym dniem większe, poważniejsze i coraz bardziej zamyślone, bo nie miały nic innego do roboty.

— Czyż tu wiecznie siedzieć będziemy? — zapytało jedno nakoniec. — Stwardniejemy od takiego ciągłego siedzenia. Tak dłużej być nie może!

Upływały jednak tygodnie, a nic się nie zmieniło, tylko ziarnka pożółkły i strączek był żółty. — Cały świat będzie żółty — rzekło jedno i było to bardzo trafne spostrzeżenie.

Nagle uczuły jakieś gwałtowne wstrząśnienie: oderwano strączek od łodyżki, przez chwilę ręka ludzka ściskała go w zamkniętej dłoni, potem w towarzystwie wielu innych strączków znalazł się w ciemnej kieszeni.

— Zaraz nam otworzą — powiedziały ziarnka, — i zgadły.

— Teraz zobaczymy, które z nas najdalej poleci w świat — odezwało się ziarnko najmniejsze. — Teraz się to okaże!

— Co się stać ma, to się stanie — rzekło drugie. — Bóg nad nami.

Trr! — strączek się otworzył i wszystkie pięć ziarnek ujrzały światło dzienne.

Leżały w ręku chłopca, który im się przypatrywał, a następnie oznajmił, że będą doskonałe do jego pukawki.

To mówiąc, wsypał je wszystkie od razu i wystrzelił.

— Lecę w świat! Doścignij mię, jeżeli możesz! — zawołało jedno ziarnko.

— Ja do słońca dolecę! To jest także strączek i właśnie taki, jakiego pragnąłem dla siebie.

— My spać pójdziemy — szepnęły dwa inne i potoczyły się na ziemię.

— Ja niewiele potrzebuję — rzekło piąte i wzleciawszy w powietrze, upadło w szparę deski pod oknem poddasza, gdzie było trochę ziemi i mchu zielonego, który otulił gościa.

Więc leżało znowu w niewoli.

— Złe przemija — szepnęło.

W izdebce pod dachem mieszkała uboga kobieta, która zarabiała jako najemnica, więc wychodziła codzieńnie od rana, paliła ludziom w piecach, myła i sprzątała, gdyż była pracowitą i silną. W pokoiku zostawała jednak jej córeczka, dziecko wątłe i słabowite, a od roku tak słabe, że prawie nie podnosiło się z łóżka.

— Pójdzie za siostrą — smutnie powtarzała matka, która niedawno jeszcze miała dwoje dzieci, lecz Bóg jedno jej zabrał, może dlatego, aby ulżyć jej w ciężkiej pracy.

Chora dziewczynka sama w ubogiej izdebce przez cały dzień leżała, gdyż nie miała siły się podnieść. A matka musiała pracować.

Wiosenny ranek zaświtał na świecie wesoły i słoneczny, złociste promienie zajrzały na poddasze przez maleńkie szybki, jakby chciały zobaczyć, czy ludzie śpią jeszcze. Biedna kobieta właśnie wychodziła z domu.

— Mamo — rzekła dziewczynka — patrzno, co to do nas zagląda w okno takie jasne i zielone? Tam, przez najniższą szybę! O, wiatr niem porusza!

Były to małe, zielone listeczki, które wyrosły z ziarnka grochu, ukrytego pod mchem w szparze deski.

— Skąd ono się tu wzięło? — mówiła kobieta. — Będziesz miała teraz za oknem ogródek, który cię rozweseli nieraz i zabawi.

I przysunęła łóżko dziecka do okienka, aby lepiej widziało młodą, zieloną roślinkę, ciekawie zaglądającą przez szybę.

Potem wyszła na dzień cały.

Wieczorem dziewczynka wesoło ją witała.

— Wiesz, mamo — rzekła — pewno wyzdrowieję wkrótce. Słońce tak ślicznie dzisiaj tu świeciło, tak nas ogrzewało troskliwie. Groszek mi w oczach wypuszcza listeczki, rozwija się i rośnie i ja tak samo czuję w sobie nowe siły i chyba niedługo już wstanę.

— Dałby Bóg — rzekła matka, ale temu nie wierzyła. Wetknęła jednak patyczek za deskę, aby młoda roślinka, która tak wesołe nasuwała myśli jej choremu dziecku, miała się o co oprzeć. Potem przywiązała cienkie sznureczki do ramy okienka, by miała po czem piąć swoją łodyżkę ta dobra pocieszycielka samotnicy.

Groszek rósł szybko, dziewczynka codziennie opowiadała matce o jego piękności, o nowych listkach.

— Doprawdy, zakwitnie! — zawołała pewnego ranka ucieszona kobieta, która już sama zaczynała wierzyć, że jej dziecko odzyska zdrowie.

Widziała, że od chwili, gdy groszek zajrzał przez małe okienko, chora ożywiła się ogromnie, a od kilku dni sama siadała na łóżku, ażeby lepiej widzieć maleńki ogródek z jednego ziarnka grochu!

W kilka dni później była niedziela, — pogoda. Dziewczynka wstała z łóżka i usiadła przy otwartem oknie na krzesełku, w ciepłych promieniach słońca, a jasne jej oczy z radością i pieszczotą patrzały na białe, śliczne kwiatki grochu.

Nakoniec wstała z krzesła, oparła się o ramę okna i całowała kwiaty i listeczki ukochanej rośliny. Była wtedy bardzo szczęśliwą.

— Bóg ją tu dla nas posiał — rzekła matka. — Chciał nam dać poznać, że o nas pamięta. I uśmiechnęła się także do kwiatka.

A co się siało z innymi groszkami?

Jeden upadł na dach i gołąb go połknął; jeden upadł na ścieżkę i został zdeptany, potem kury go zjadły; jeden potoczył się w krzaki, ciepło mu tam było pod suchymi liśćmi i wilgotno, więc namokł i wypuścił kiełek, żeby rosnąć, — tymczasem śnieg spadł i zmarniał biedaczek od chłodu. Ostatni wpadł do wody, napił się jej bardzo wiele i był niezmiernie dumny ze swojej wielkości, aż w końcu pękł.

Żadne ziarnko się nie zmarnowało, gdyż nic się nie marnuje na tym świecie, każde przyniosło komuś choć mały pożytek, lecz groszek na poddaszu był zwiastunem szczęścia.
[zdjęcie autorstwa Rachel Carter jest z flickr creative commons, tekst bajki z wikiźródła]

piątek, 10 czerwca 2011

Lody które robią się same :o)


W upały w ogóle nie mam apetytu na nic, z wyjątkiem lodów, mocno chłodzonych napojów i mrożonych owoców (mrożone dojrzałe banany smakują rewelacyjnie, jak lody waniliowe z posmakiem bananowym, mrożenie zupełnie zmienia konsystencję i smak) Te lody jogurtowe są tak łatwe, że i przedszkolak je sam może zrobić. Czyli "Kuchnia pełna cudów" :) Do tego pasuje muzyka, u mnie Bob Marley "Three little birds" :o)

Składniki:
  • ulubiony sojowy jogurt owocowy w małych porcjach*
  • tanie plastikowe łyżeczki
  • lodówka albo zamrażarka
Bierzemy paczuszki z jogurtem, potrząsamy porządnie parę razy aby się dobrze wymieszał. Nacinamy folię na górze nożykiem albo nożyczkami, na tyle tylko aby łyżeczka pasowała i stała prosto. Wkładamy do zamrażarki i czekamy co najmniej dwie godziny. Wyjmujemy i ocieplamy z zewnątrz rękami, po czym lekko popychając spód wyjmujemy lody :)

* wychodzi prawdopodobnie z każdym jogurtem, nie tylko sojowym :) Należy wybrać jogurty wystarczająco słodkie, i z wystarczającą zawartością tłuszczu (czyli nie dietetyczne albo niskokaloryczne)
[zdjęcie jest mojego autorstwa]

czwartek, 9 czerwca 2011

Uwaga: Serwis Durszlak.pl został zamknięty!


06.08.2011: Durszlak.pl znowu działa jak trza :) Poniżej wpis archiwalny (czyli bez paniki, nowej awarii nie było jak na razie)...
-------------------------
Durszlak.pl od wczoraj jest zlikwidowany. Na stronie znajdziecie jedynie powyższe ogłoszenie. Wszystkie wpisy, przepisy, akcje, kontakty itp zostały skasowane. Ponieważ widziałam wiele portali internetowych znikających z dnia na dzień, i straciłam dawniej w ten sposób 5 blogów i 2 konta e-mail, razem ze wszystkimi zawartymi tam danymi i listami, więc tylko ciężko westchnęłam. Z drugiej strony nie powinno się narzekać, bo to wszystko jest w końcu za darmo. Ale niby nawet serwisy płatne bankrutują i znikają. Na szczęście są alternatywy w Polsce jak np. Mikser Kulinarny (również umożliwia akcje kuchenne o ile się nie mylę) albo Wykrywacz Smaku.

Niestety szczerze przyznaję że takie plajty są powodem dlaczego używam Bloggera, bo należy do jednej z największych firm świata, czyli Google. I dlatego tak szybko chyba nie zniknie, ale kto wie... Internet to w końcu tylko fale elektroniczne, a "prawa" jak na Dzikim Zachodzie :/

------------------------------------
PS. Dostałam informację w komentarzu że domena Durszlak.pl została przekazana do kogoś innego, i że (kiedyś, w nieokreślonym czasie) Durszlak będzie odbudowany. Zaczynają od zera więc nie jestem zbyt optymistyczna, ale zobaczymy. Link do prowizorycznej strony informacyjnej na Facebooku: facebook.com/Durszlakpl
------------------------------------
PS2. Ponieważ tak wiele osób nadal odwiedza ten wpis chciałam dodać, że mimo iż podstawowy Durszlak.pl został odbudowany tylko w 2 tygodnie, to od tego czasu do dziś (25.07.2011) niewiele się tam zmieniło, i akcji w Durszlaku nadal nie ma :/ Nowa ekipa Durszlaka jest co prawda szalenie towarzysko rozkręcona na Facebooku, ale o prawdziwe potrzeby blogowiczów nie dbają... Jeden i pół miesięcy i nic, ani akcji, ani dodatków na blog, ani żadnego rozbudowania i powrotu serwisu? Mówiąc szczerze takie jakoś pogardliwe (?) i nieprzyjemne podejście do spraw wcale mi się nie podoba :/ Jak na razie to do oglądania dobrych blogów najlepszy jest Wykrywacz Smaku, a do wszystkiego innego radzę używania Miksera, jak tam zajrzycie to znajdziecie wszystkie znajome akcje :)
------------------------------------
PS3. (06.08.2011) Od paru dni i Durszlak dodaje akcje :) Nareszcie...

środa, 1 czerwca 2011

Dedykuję to dla pana Rochestera


Według mnie to najlepsza filmowa wersja powieści Jane Eyre autorstwa Charlotte Brontë. Film z roku 1996, w rolach głównych Charlotte Gainsbourg i William Hurt. Ostatnio jest wiele filmowych wersji klasyków literatury, i niestety większość to gigantomania zupełnie bez treści. Tylko dlatego że filmy są nagrywane w jakości HDTV, nie znaczy że aktorzy się polepszą.

Sama książka "Dziwne losy Jane Eyre" jest w domenie publicznej (czyli prawa autorskie wygasły na całym świecie po 100 latach), wolno i można ją zupełnie legalnie, i darmowo, przekazywać, czytać w internecie, i poza internetem. Jeśli chcecie przeczytać, darmową wersję Polską można pobrać np.tutaj, a darmową wersję angielską, w pół tuzina rodzajów, w projekcie Gutenberg.

(trejler filmu jest po angielsku, i to w dość zakurzonej brytyjskiej wersji, więc może być trudny do zrozumienia)

wtorek, 31 maja 2011

Polska herbata po japońsku na piknik


Bardzo lubię herbatki Japońskiej firmy Oishi (co dosłownie znaczy "ale pyszne!"). Polecam wypróbować jeśli przypadkiem znajdziecie w sklepie Azjatyckim w waszych okolicach :) Niestety mają wyraźną wadę, pochodzą z jednego z najdroższych krajów świata, i cena importowa jest odpowiednio wysoka :/ Dlatego też przestudiowałam dokładnie skład, i przerobiłam to na domową wersję, i dostępne w Polsce składniki :)

Herbata Oishi oryginalna
Składniki:
  • 1 litr wody
  • zielona herbata Jaśminowa
  • 3 płaskie łyżki stołowe syropu z agawy (albo więcej do smaku)
  • odrobinę soku z cytryny (bez pestek ani miąższu)

Herbata Oishi Black Tea
Składniki (na 1 litr):
  • 2,5 szklanki naparzonej czarnej herbaty (np. Darjeeling)
  • 1,5 szklanki naparzonej zielonej herbaty
  • 2 płaskie łyżki stołowe brązowego cukru
  • 1 płaska łyżka stołowa syropu z agawy (albo więcej do smaku)
  • odrobinę soku z cytryny (bez pestek ani miąższu)

W obu wypadkach parzymy herbatę (może być w torebeczkach, albo bardziej wykwintne wersje). W wersji "black tea" naparzoną czarną herbatę mieszamy z gotową zieloną. Słodzimy, i dodajemy odrobinę soku cytrynowego. Prawdopodobnie wolicie więcej cytryny w środku. Japończycy za to nie przepadają za kwaśnymi smakami, zapewne dlatego obie herbaty zawierają jedynie tylko cytrynową nutę, i nie są naprawdę kwaśne.

Dodaję ten mini przepis (jak zwykle w ostatniej chwili) do akcji "Czas na Piknik" z blogu "W Kuchni Usagi", która właśnie dziś się kończy. Pomyślałam że pasuje, bo "usagi" to po Japońsku znaczy królik, a ja bardzo króliki lubię :o)
[zdjęcie jest mojego autorstwa]

piątek, 27 maja 2011

♥ Magia przyrody ♥


Najlepszy przepis na świecie to przepis na nową energię. Nic tak nie czyści z nowoczesnych toksyn, i trucizn fizycznych i psychicznych, jak zwyczajny szum morza (tutaj Bałtyk w pobliżu półwyspu Helskiego). Albo spacer po Polskich lasach, albo padający deszcz, albo podglądanie wielorybów na środku oceanu...

(najbardziej polecam klik na znak 4 strzałki, czyli "pełny ekran")

wtorek, 24 maja 2011

Ciekawy film o weganizmie w TVN




Nie lubię tłumaczyć dlaczego wege, i dlaczego to "niby" pomaga mi walczyć z chorobą. Ale myślę że ten krótki film dość dobrze wiele rzeczy pokazuje, szczególnie o związku lepszego zdrowia z jedzeniem roślinnym.

Parę cytatów z filmu:
"(...) Przebadaliśmy około 150 dzieci z tego około 70 na diecie wegańskiej, wegetariańskiej. Więcej odchyleń od diety żywieniowej zdarzało się w diecie tradycyjnej. To były nadmiary tłuszczy, cholesterolu i duże niedobory błonnika, witaminy E i magnezu -- mówi Małgorzata Desmond, specjalistka żywienia dzieci. (...)"

"(...) Pokutuje taki pogląd, że dieta wegańska w odniesieniu do dzieci jest szkodliwa, że jedzenie mięsa jest konieczne dla prawidłowego zdrowia. To jest nieprawda. Najgorsze jest to, że tzw. autorytety nie znają się na tym i głoszą dyrdymały - jedz mięso będziesz zdrowy - uważa prof. Janusz Książyk, Klinika Pediatrii Centrum Zdrowia Dziecka. Badania epidemiologiczne na dziesiątkach tysięcy wegetarian czy osób spożywających bardzo małe ilości mięsa wykazują, że osoby takie znacznie rzadziej cierpią na choroby serca, cukrzycę, niektóre nowotwory i otyłość. A ostatnio udowodniono to, że wegetarianie żyją dłużej. (...)"

PS. Ponieważ filmy w internecie często szybko znikają, albo zostają przemieszczane, albo skasowane, można cały ten film również obejrzeć na stronie programu TVN, na stronie organizacji Empatia, lub też znaleźć przy pomocy wyszukiwarki Google :)

wtorek, 17 maja 2011

Moomins Cookbook - Muminki gotują :D


Zupełnie przez przypadek znalazłam tę książeczkę podczas czytania blogów (jak widać opłaca się śledzić jak najwięcej). Ta pierwsza tego rodzaju Muminkowa książka kucharska zwiera ponoć wszystkie przepisy znane z książeczek o Muminkach, i inne fińskie przepisy według Włóczykija, Tuutiki i spółki, wszystko z pięknymi, na pół melancholijnymi ilustracjami samej Tove Jansson (które o wiele bardziej lubię od tych Teletubisiowych animowanych wersji) Niestety po Polsku nigdzie nie znalazłam, wiec patrzę groźnie marszcząc czoło w kierunku Polskich wydawnictw. Jak to możliwe że takie cudo jeszcze nie zostało wydane po Polsku?! Skoro Muminki u nas tak są popularne jak chyba tylko w Finlandii, skąd pochodzą??

Książeczka w Finlandii i Szwecji została wydana już w roku 1993, poza tym dawno już jest sprzedawana we Francji. Wydanie angielskie jest na rynku od około roku. Więcej o książeczce można przeczytać (po angielsku) w tym blogu, i w artykule gazety Guardian z Wielkiej Brytanii. Po angielsku można kupić i czytać (księgarnia Empik co najmniej dwa razy miała książeczkę w sortymencie), ale gdzie Polska wersja, gdzie, gdzie, gdzie? D:

sobota, 14 maja 2011


 Dla rozchmurzenia męża, bo Vincent van Gogh to jego ulubiony malarz :)
 [obraz jest z Wikimedii]

♫ Wegańska kuchnia - błyskawicznie ♪


Czyli, w jednym wpisie, co podać członkom rodziny, gościom, znajomym, kolegom z pracy lub klientom (jeśli prowadzicie np. kawiarenkę, klub, bar, restaurację, knajpkę itd itp), którzy odżywiają się w sposób 100% roślinny. Szybki wpis dla internetowej generacji, która nie zatrzymuje się nigdzie dłużej niż chwilkę :o)

Piszę to dlatego, bo czasem jestem bardzo zmęczona nadmiarem dosłownej ignorancji nawet u osób które ogólnie znam jako inteligentne, dowcipne, wykształcone i kreatywne w kuchni. A jednak skonfrontowane ze słowami "weganizm" lub "dania 100% roślinne" zmieniają się nagle w zacofanych "przedszkolaków", albo dosłownie spotyka się chamstwo i agresywność :/ Jedną ze smutnych objaw takich dziwnych zmian jest albo mocno zdenerwowane pytanie "to co ty właściwie jesz?", lub, jeśli osoba wreszcie, ciężko wzdychając, porozmyśla przez około 3 sekundy, dostaje się dosłownie jakieś nieprzyprawione, rozgotowane, lub dosłownie surowe i bez sosu, często też pół zwiędłe, odpadki/resztki z kuchni. I to jest to co dane osoby twierdzą jest jedynym wegańskim jedzeniem jakie istnieje/jest możliwe w niewegańskiej kuchni :/


A tak naprawdę jest bardzo prosto (i w dodatku tanio) :

1. Pierwsza zasada jest najprostsza - jeśli podajecie coś co sami byście nawet kijem nie ruszyli (czyli wszystko co jest pół zwiędłe, pół zgniłe, nieprzyprawione, przypalone, zupełnie rozgotowane, zeschnięte, czy ogólnie jakieś widoczne odpadki kuchenne), jest to po prostu dosłownym wyrazem chamstwa, ignorancji i dyskryminacji.

2. Wszyscy jedzą wegańskie lub prawie wegańskie dania, i to bez przerwy. Wystarczy przestać myśleć że ktoś kogoś mentalnie "atakuje", i podejść do sprawy logicznie i po ludzku (wszystkie te propozycje zawierają składniki tanie i używane w dowolnej kuchni - tutaj jedynie dania możliwe dla początkujących, czyli mała część wszystkich przepisów wegańskich, 90% więcej znajdziecie w blogach na całym świecie): dojrzałe owoce każdy chętnie zje ☻ owocowe sałatki i koktajle z cukrem i cytryną ☻ ze świeżych warzyw wystarczy zrobić sałatkę z sosem vinaigrette (czyli ocet, olej, musztarda i przyprawy) ☻ jakiekolwiek grzyby, szczególnie marynowane lub smażone z cebulką, dobrze pasują np. na chlebek ☻ ogólnie warzywa można podsmażyc albo grillowac i podawać ze świeżym chlebkiem ☻ różne makarony (tradycyjny makaron i pasta włoska nie zawiera jajek) można podać z sosem pomidorowym, pieczarkowym, brokułowym, warzywnym ☻ prawie wszystkie normalne chleby, bułki, rogaliki są automatycznie wegańskie, do tego zawsze można dać dżem i coś do picia, nikt nie lubi suchej bułki (chyba logiczne) ☻ najróżniejsze kasze ze smażonymi lub grillowanymi warzywami, lub też na słodko z owocami w syropieszybki w oliwie smażony ryż z czosnkiem, cebulką, ziołami i warzywami kluski śląskie ☻ prawie wszystkie napoje, herbaty, koktajle, soczkiespresso lub czarna kawa z brązowym cukrem i cynamonemziemniaki na różne sposoby, np. na całym świecie znane frytki, lub smażone w oliwie z cebulką i pieczarkami, czerwoną papryką, warzywami ☻ łatwe zupy na podstawie bulionu warzywnego, przede wszystkim ziemniaczana, kapuśniak, barszcz, botwinka, grochówka, fasolowa, zupy owocowe, i zupy na podstawie zmiksowanych warzyw (zagęszcza się zmiksowanymi ziemniakami lub zasmażką), zupy podaje się z normalnymi grzankami (posiekany w kostkę i usmażony chleb) smażonymi na oliwie, można tez posypac prażonymi orzechamiwszelkiego rodzaju bakalie (czyli orzechy i suszone lub kandyzowane owoce) ☻ kompoty, kisiele i owoce w syropiesosy można doskonale ugotować ze zmiksowanych owoców lub warzyw z przyprawami, ciemny sos na postawie grzybów, cebuli, czosnku, mąki i oliwy (robimy zasmażkę i dodajemy podsmażone grzyby itd), gotowe roślinne sosy to np. zwyczajny keczup w rożnych wersjach, musztardy, sosy chili, sosy sojowe, różne sosy azjatyckiewiększość jakichkolwiek przetworów jest zwykle roślinna - ogórki kiszone i konserwowe, kapusta kiszona, marynowane grzyby, oliwki marynowane, suszone pomidory/czosnek/karczochy w oliwie, inne przetwory warzywne i owocowe, przecierane owoce, dżemy i marmoladykotleciki ze smażonych warzyw, ziemniaków i płatków owsianych (jeśli się nie trzymają, mieszamy 1 łyżkę wody+1 łyżkę mąki+1 łyżkę oliwy i dodajemy do masy, bułka tarta też pomaga) ☻ podstawowe przyprawy to np. sól morska, brązowy cukier, pieprz, ocet winny, czosnek, zioła, cynamon, wanilia itd itd, podstawowe tłuszcze to oliwa, olej lniany, olej rzepakowy, tłuszcz kokosowy (paskudnych tanich margaryn należy raczej unikać) ☻ lody owocowe z soków owocowych, musów owocowych i cukru (po prostu zmiksować, wlać w foremkę i zamrozić, tanie foremki na patyczkowe lody sprzedaje np. IKEA), można też zamrażac dojrzałe pocięte owoce, jak banany i mango, potem jako deser w miseczkę, albo miksować po wyjęciu z lodówki, i podać jak lody w pucharku, z prostym sosem czekoladowym ☻ szlachetna czekolada, landrynki, dropsy, lizaki, marcepan, chałwa, perełki cukrowesłone paluszki, precelki, chipsypierogi, krokiety lub paszteciki (bez jajka, wychodzą świetnie, tak samo jak pasta włoska, trza tylko wody, mąki i szczyptę soli) z pieczarkami, kapustą, dynią i cebulką, warzywami, jagodami, truskawkami, śliwkami, dżemem...

3. Osoby żywiące się 100% roślinnie (z jakiegokolwiek powodu, często jest to zdrowie albo etyka i powody spirytualne/religijne, ale nie tylko), nie mogą jeść "malutkiej" ilości jajka, mleka, mięsa, ryby, sera itp itd. Dotyczy to również żelatyny, smalcu, albo zup/wywarów z mięsa lub kości. Nawet małe ilości produktów zwierzęcych mogą powodować poważne problemy zdrowotne, są nawet choroby w których białko zwierzęce prowadzi do padaczki i zniszczenia mózgu. Miód może być punktem dyskusji, ja sama jem miód, ale wielu wegan z niego rezygnuje.

4. I nie wiem dlaczego to muszę tak często powtarzać, ale nikt nie lubi jedzenia "na sucho", czyli jeśli wszystko co macie dla gości to bułeczka lub kawałek chleba, to przynajmniej podajcie z tym dżem i herbatę :)

5. Jeśli chcecie być naprawdę gościnni, to zajrzyjcie do wegańskich i wegetariańskich blogów szukając dalszych przepisów, i zafundujcie dla gościa śmietanę sojową (do kawy, lub do owoców), litr mleka roślinnego (i można zaraz zrobić budyń lub sos waniliowy) lub wegańskie parówki :) Można też zafundować (lub samemu zrobić) wegański majonez, aby kanapki naprawdę nie były suche :) A przyprawiając dania wegańskie pamiętajcie aby dodać dodatkową łyżkę oliwy i brązowego cukru, bo to właśnie to co przede wszystkim powodują sery lub boczek w potrawach - słodkawy posmak i dodatkowy tłuszcz


Istnieje może paru wegan rodzaju "młody i gniewny", ale A. bez młodych i gniewnych ludzi nic by na świecie się nie zmieniało na lepsze, B. większość wegan po prostu chce sobie żyć w spokoju, i każdy człowiek przecież chce jeść coś normalnego, a nie odpadki i resztki, i C. jak się jest uprzejmym i cywilizowanym człowiekiem, i zupełnie bez powodu jest się traktowanym jak ufoludek albo wariat, to nawet najspokojniejszy może się załamać
♥ Give peace a chance ♥ (czyli spróbuj bez wojny :o)
[obrazy są z Wikimedii]

piątek, 13 maja 2011

Blogger znowu funkcjonuje (po 2 dniach)


Nareszcie, ale niestety nikt nie wie kiedy skasowane wpisy powrócą :/ Blogger twierdzi że "wszystkie wpisy po 11.Maja zostały cofnięte z powodów awarii, ale zostaną przywrócone". Tylko nie wiadomo kiedy i czy to się naprawdę uda... Polecam sprawdzanie statusu Bloggera na ich koncie na Twitterze: twitter.com/Blogger, i na tych stronach: status.blogger.com i Blogger Help Forum. Niestety wszystkie są po angielsku :/

Publikuję dodatkowe informacje o najnowszych zmianach po Polsku na mojej stronie na Twitterze: twitter.com/KasiaBajka

Używam Bloggera od początku jego istnienia (dawniej w moich poprzednich angielskich blogach), i coś takiego jeszcze nigdy się nie zdarzyło :(

PS. Najnowszy wpis Bloggera jest fajny (tłumaczę z angielskiego) "my też używamy Bloggera do pisania, dlatego nie mogliśmy pisać o awarii" :o) : buzz.blogger.com/2011/05/blogger-is-back

czwartek, 12 maja 2011

Jakie jest dobre życie :)


Dodaję wersję na żywo "Tomber la Chemise" grupy Zebda. Publikowałam jedną wersję już przedtem tutaj. Dlaczego ją tak lubię? Bo grupa składa się z emigrantów, uciekinierów, i ogólnie zepchniętych na margines, i kopniętych przez życie. I wyglądają jak smutni i załamani?

Na tym polega dobre życie, aby być sobą, i wstawać nawet jak was wszyscy kopią w ****. Wstawać jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz. A nie na tym co niektórzy ludzie uważają za dobre: zgniataniem innych, niszczeniem, masakrowaniem, spychaniem brutalnie na bok, potajemnymi napadami, i tajnymi intrygami itd itd A potem czyściutką marynarkę albo świeży makijaż, i nikt nie zauważy, bo kto ma mercedesa, serwis kryształowy, telewizor gigant, sławę i pieniądz jest lepszym człowiekiem?

"Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy...", jak myślicie skąd się to wzięło? A nie było łatwiej poddać się, i zrezygnować - tak jak wszyscy od Polaków oczekiwali? Skoro rozbiorcy byli o tyle bogatsi i "lepsi"?

sobota, 30 kwietnia 2011

Jakie owoce są najsmaczniejsze?


Od dawna czytam w blogach kto wie jakie ustanowienia o tym jaki owoc jest "najlepszy", lub który jest królem lub królową owoców (wiadomo że np. truskawka z powodu formy, koloru i nazwy może zostać królową, a za to banan z drugiej strony.. itp :o) Skoro mam blog odwiedzany przez tak wielu miłośników i miłośniczek owoców i warzyw, pomyślałam że dodam ankietę i zobaczymy co z tego wyjdzie po dłuższym czasie :) (ustawiłam 6 miesięcy) W tej ankiecie można wybierac nie tylko jeden owoc na raz, i ustawiłam też chyba wszystkie znane Polskie owoce. Jeśli lubicie ankiety to zapraszam do zabawy :) (jeśli brak wam odpowiedzi "żaden owoc nie jest dobry", to przypominam że to nie dla was ta ankieta, tylko dla tych co owoce lubią)


Jeśli zapomniałam jakiś dobry owoc to proszę o komentarz!
[obraz Piotra Alberti jest z wikimedii]

piątek, 29 kwietnia 2011


Prawdopodobnie powinnam dodać parę słów, mam tendencję publikowania zdjęć bez słowa, ale w końcu to chyba trochę nudne jak się nie zna historii do obrazka :/ Czarna pantera to znak "zodiaku" w zwierzęcym horoskopie Indiańskim, znaczy się osobisty zodiak kogoś kogo mi bardzo brak. Czasem nawet śni mi się czarna pantera gdy jestem chora i bardzo zmęczona. Wierzę w te Indiańskie zodiaki i bardzo podoba mi się myśl że każdy ma swoje własne zwierzę, które jest odtworzeniem jego duszy i opiekunem spirytualnym :) Istnieje również ogólny horoskop, podobny do naszego, gdzie grupy ludzi urodzonych w pewnym czasie mają jednego zwierzaka jako zodiak. Ale w osobistym horoskopie Indiańskim każdy ma swoje własne zwierzę, tak zwany Totem, zwykle nawet ich kilka. Dodać tu trzeba że wiara w totemy zwierzęce istniała również w prehistorycznej religii Słowian Polskich (cytuję z forum z dyskusją o szamanizmie u Słowian: Możliwe że nasi przodkowie mieli swoją własną wersję totemów zwaną "Rodnidze". Prawdopodobnie to właśnie od tego pochodzą stare herby arystokracji takie jak np. Ślepowron)
[zdjęcie jest z wikimedii]
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...