Ta historyjka przypomina mi zawsze jak inteligentne są zwierzęta. W końcu psy wiodące niewidomych po mieście, albo koty aktywnie polepszające zdrowie chorym lub samotnym ludziom to nie wymyślone. Znam historię o kocie który zawsze przytulał się do staruszka kiedy ten zasypiał w ogrodzie, i budził go mruczeniem i dreptaniem zawsze jak się robiło zimno. I nigdy nie odchodził, nawet jak go dzieci kusiły przysmakami, widać było że staruszka pilnował i wiedział że jest słaby.
Tak czy owak, wierzę że zwierzęta rozchmurzają nam życie, są o wiele bardziej inteligentne niż myślimy, a zwłaszcza mają specjalny sens wyczuwania energii życia. Zwierzęta są jak dobre duszki które się nami opiekują. Nie twierdzę że są lepsze od ludzi, ale łatwiej się z nimi zaprzyjaźnić. Bo naszych "ludzkich" intryg, nienawiści, kłamstw i wojen nie znają, jeśli są agresywne to tylko instynktownie dla samoobrony, i dobroć zawsze ich ucieszy. Wiadomo trudno jest być zawsze dobrym i wierzyć w ludzi, ale tak naprawdę to podejrzliwość i negatywne nastawienie do wszystkiego to wielka najłatwiejsza droga, nie, może nawet aleja. Jest o wiele trudniej wierzyć w ludzkość i nie porzucać tej wiary. Ważne w życiu jest nauczyć się wybierać małą dróżkę wiary w człowieka zamiast wielkiej i jaskrawo oświetlonej alei nienawiści, podejrzeń i intryg.