Czasem mam wrażenie że życie polega na tym: "Cokolwiek człowiek zrobi albo wymyśli, i jakkolwiek też się stara, to i tak w końcu wszystko będzie źle i wszyscy będą narzekać" :o) Nie jest to prawda a jednak się zgadza, czyli następny paradoks, w tym chaosie którego wielu uważa za "wszystko jest proste, tylko ty to komplikujesz bez przerwy". Osoby uważające "prawdę istnienia" za coś w rodzaju płaskiej deski zawsze wydawały mi się mocno podejrzane. Przykładem byłaby wiara w to że "lody są zawsze waniliowe, czasem czekoladowe a czasem truskawkowe - to wszystko co jest". A kto widział fatamorganę jest winny i niewiarygodny :o)
Moje "życie" często wydaje mi się być absurdalną konstrukcją, wynalazkiem jakiegoś kompletnie zwariowanego mózgu. I aby żyć dalej muszę wynajdować coraz bardziej zwariowane i dziwaczne aparaty... Ale w końcu zauważyłam jedną rzecz - kto ma więcej znajomości życia, ten kto widzi 0,05% czy ten kto widzi 99%, mimo że prawie wariuje od nadmiaru paradoksalnych informacji?
Przepis na człowiecze życie
- duża sztuka serca
- 2 funty zdrowego rozsądku
- szklanka humoru
- szczypta ironii
- szczypta goryczy rzeczywistości
(następnym razem przepis na rewelacyjny płyn o nazwie "płyn rewelacyjny")
[obrazek jest z wikimedii]