piątek, 11 marca 2011
Ruszam w drogę ♪ w kierunku Francji ♫
Czyli niestety (a może dla niektórych "wspaniale!" i "nareszcie spokój!" :o)) będę zmuszona ten blog co najmniej na pół zamknąć. Mam dość życia "na niby" i bycia zamknięta z dala od mojego męża. Do tej pory on się nigdy nie ośmielił mnie zabrać ze sobą, byłam tak słaba i chora że bym prawdopodobnie skończyła w szpitalu. Ale teraz, zdrowie poprawiło mi się na tyle że mogę się codziennie poruszać, i czasem nawet nic mnie nie boli, i też nie padam tak często. Prawdą jest to że mój "dom" ma kółeczka i jest tam gdzie jest mąż. Nie mam na myśli że sypiam w samochodzie (choć i to mi się parę razy zdarzyło jako nastolatka), tylko że mąż znajduje się w drodze przez co najmniej 75% czasu, w taksówkach, samolotach, pociągach, hotelikach, autobusach, tramwajach i statkach. Powiedziałam mu że mam dość, tyle lat już czekam na zmianę, i to nie tylko dlatego że mi go brak, ale dodatkowo nie mieszkam ani w Polsce ani w kraju blisko rodziny męża, tylko w miejscu do którego mnie los dosłownie kopnął. Dlatego tak bardzo brak prywatnych zdjęć w moim blogu, bo życie w kraju w którym jestem teraz jest dla mnie jak ponure więzienie, z którego chcę wreszcie uciec i wyfrunąć jako wolny ptak.
Nie wiem czy ktokolwiek będzie trzymać za mnie kciuki, ale jeśli ktoś dobrze o mnie myśli to bardzo o to proszę. Boję się jak chole*a. Jestem nadal osłabiona, a mój francuski jest słaby i zardzewiały. Nie wiadomo co, gdzie i kiedy z tego będzie. Jakby moje zdrowie się osłabiło musiałabym znowu ze wszystkiego zrezygnować (co stało się już około 768543675 razy). Jeśli mąż nie dostanie wolnego okienka między swoimi terminami, będę zmuszona jechać sama autokarem, nocować u nie wiadomo kogo, i łapać go w jakimś francuskim mieście w którym jeszcze nigdy nie byłam. Widać że jestem zwariowana, prawda? Ale alternatywy nie widzimy, i w końcu Francja to nie Syberia albo Timbuktu. Mimo tego bardzo się modlę że mu się uda mnie odebrać i nie będę musiała się sama błąkać w obcych miejscach. Francja to piękny kraj, ale to w końcu nie Polska, i nie mam takiej pewności że jakoś sobie zawsze poradzę.
No więc do zobaczenia po drugiej stronie :) Jeśli się uda to będę przynajmniej miała parę ładnych nowych zdjęć z podróży. Tymczasem pozostanie mi chwilowe odwiedzanie blogów w Polsce i za granicą :)
[zdjęcia są z wikimedii: 1, 2]
Paryskie Targi Książek Kulinarnych 2011
Czyli Paris Cookbook Fair 2011 :D (strona oficjalna jest tutaj) Dowiedziałam się o tym właśnie z blogu White Plate, gdzie jest bardzo ciekawy opis tych targów. Tak mnie to zaraz złapało że musiałam zaraz internet przeszukać, i znalazłam piękny katalog targów (po angielsku, wersję francuską można przeczytać i pobrać tutaj), z informacjami, listą wszystkich wydarzeń, występujących gwiazd kuchni i listą najnowszych książek kucharskich prosto z Paryża :D Możecie obejrzeć cały katalog tutaj u mnie od razu (najlepiej klik na "fullscreen", czyli "pełny ekran" :D) Jeśli nie uda się tego otworzyć, mogę zainteresowanym wysłać pdf katalogu jako e-mail. Można pdf tez samemu pobrać na tej stronie, niestety wymagają bycie członkiem serwisu (meldowanie jest darmowe, ale trzeba parę ankiet wypełnić po angielsku)
wtorek, 8 marca 2011
Koncert dla dwóch mandolin RV532
Bardzo piękny, choć smutny... Niestety nie wiem jacy włoscy muzycy tu grają, ale co najmniej wiem że obrazy z których zrobiono ten muzyczny film pochodzą od znanego dobrze w Polsce malarza Canaletto (ale to nie Bernardo Bellotto Canaletto, tylko jego wujek Giovanni Antonio Canaletto)
PS. (Maj 2011) Zmieniłam film na inny, bo okazało się że ten z obrazami został usunięty z YouTube. Tym razem wiem kto gra: Studio Koncertowe Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego w Warszawie. Przy okazji teraz film jest o połowę dłuższy, to nie tylko część II Andante, ale i III Allegro :)
czwartek, 3 marca 2011
Karnawałowa inspiracja
Polskie pączki są najsmaczniejsze, nic do dziś mi nie dorównało delikatnego ciasta i różanego nadzienia. Najlepszy przepis na ten klasyk znalazłam w blogu Moje Wypieki, niestety nie-wegański (choć można zwegować, mam nadzieję że się do tego kiedyś zabiorę poważnie...) Ale co jak co, trza przyznać że co najmniej dekoracje i kształty pączków w innych krajach są bardzo kreatywne..
(na zdjęciu zestaw z cukierni J.Co Donuts z Indonezji)
[zdjęcie jest z flickr creative commons, autorka to Venysia Kurniawan]
środa, 2 marca 2011
Na temat zdrowej żywności...
Ponieważ Bea w Kuchni właśnie napisała doskonały (i bardzo prosty do zrozumienia) artykuł na temat zdrowego żywienia, chciałam tu dodać parę słów o tym z mojego punktu widzenia. Raczej szybko w paru punktach:
- Nikogo i tak nie da się zmusić do jedzenia czegoś czego nie chce, wszystko jedno czy to by było zdrowe. Więc zostawcie innych w spokoju, na tym polega wolność i demokracja :)
- Najzdrowsza żywność to ta którą najbardziej sami lubicie - i po której się najlepiej czujecie. I to nie przez 5 sekund, albo nawet i 5 godzin. Jeśli coś jecie i wam naprawdę zawsze, zawsze, zawsze szkodzi, to trza się zacząć nad tym zastanawiać :)
- Czasem też słyszycie "dawniej to jadłem/jadłam codziennie i mi nie szkodziło, to czemu przestać?". Dawniej = najprawdopodobniej w młodym wieku poniżej 25-u lat. Ciało człowieka przestaje rozwijać się właśnie w wieku lat 25-u, i od tego czasu zaczyna się starzeć, dosłownie. W pradawnych czasach ludzie umierali około wieku lat 30-tu! Czyli jeśli dawniej coś mogliście jeść nie znaczy to że to było zdrowe albo dobre, tylko że byliście tak młodzi i silni, że ciało sobie z tym dało radę przez jakiś czas.. Po trzydziestce zaczyna się życie bez różowych okularków :o)
- Jeśli po czymś się czujecie jakbyście zjedli wór kamieni, lub wasza skóra się "pali" jak piekielne ognisko, to nie jest to dla was zdrowe. Wszystko jedno czy 999 innych ludzi się po tym czuje świetnie.
- W pradawnych czasach ludzie też umierali na zawały serca. Są mumie Eskimosów sprzed setek lat, którzy zmarli na raka. Są dokumenty z Chin sprzed tysiąca lat, mówiące o cukrzycy. Nadmiar mięsa, tłuszczu, bieluśkich mąk, ryżu i cukru od dawnych czasów powoduje choroby, to nie jest nowość...
- Im bliżej tym lepiej, co pochodzi z waszej okolicy jest najmniej zniszczone i ma najwięcej witamin. Najidealniej z własnego ogródka, z balkonu albo doniczek na parapecie kuchennym (ja zwykle hoduję różne zioła, kiełki i rzeżuchę)
- Cokolwiek wam nakazują albo zabraniają, zawsze podchodźcie do tego z humorem. W razie czego lepiej nic nie zjeść niż coś co się nienawidzi. Lub zjeść coś co się lubi w mniejszej ilości niż coś co jest zdrowe, lecz okropne, w wielkiej ilości (bo od takiego wymuszonego jedzenia dostaje się np. alergie lub depresje)
- W razie czego, trochę odpoczynku, ciszy, niejedzenia nic i popijania herbatką ziołową albo owocową (bez cukru, e-numerków ani sztucznych aromatów) pomoże lub ułagodzi prawie każdy problem. Odpocznij i popijaj herbatką, to porada znana od dawna
- Przyroda też leczy. I słoneczko i wiatr i kochani ludzie :)
Najważniejsze jest to, że zdrowe żywienie nie jest łatwe. Ani dla biednych (którzy nie mają wystarczająco tego co trzeba), ani dla bogatych (którzy mają zwariowany nadmiar nie wiadomo czego). Nie załamujcie się gdy coś się "nie uda", jest wręcz niemożliwe aby się na 100% udało. Chyba że jesteście mistrzami Jogi i jedzenia według tysiąca zasad... Ale mimo tego, warto jest celować w dobrym kierunku i nie rezygnować, bo ci co rezygnują kończą jak ja, albo gorzej. Dawniej mnie "zdrowe żywienie" nie obchodziło - dziś jestem tak ciężko chora że się prawdopodobnie nigdy całkiem nie wyleczę.
[obraz Claudea Moneta jest z wikimedii, zdjęcie z flickr creative commons, autorem jest Ali Karimian]
Subskrybuj:
Posty (Atom)