Pokazywanie postów oznaczonych etykietą życie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą życie. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 15 lutego 2015

Zmartwychwstanie


Zmarli żyją dłużej :-) Właśnie stwierdziłam z przerażeniem, że nie pisałam w blogu od prawie roku. Życie niestety nie pyta, czy ma pozostawić czas albo zdrowie na wszystko co dla nas jest ważne. Człowiek goni od obowiązku do obowiązku, od troski do troski, i zapomina kim jest naprawdę...

Ale skoro zbliża się Wielkanoc czas na zmartwychwstanie bloga. Im gorsze czasy na świecie, tym ważniejsze jest być człowiekiem :-)

Piszę z komórki, nowego komputera nadal nie posiadam, więc mam nadzieję że coś tu z tego wyjdzie :-)

Wpis za pomocą Blogaway

środa, 28 sierpnia 2013

Wpis informacyjny / Zastępczy


Przepraszam że mnie tu nie ma od tak długo, jesteśmy żywi i zdrowi (na tyle ile można w moim wypadku, ale normalnie pracuję itd). Niestety komputer przestał funkcjonować, a do tego doszło pół tuzina innych katastrof naraz. Na koniec ostatnie światowe skandale internetowe tak mi obrzydziły cały blog i wszystko inne, że... Ale koniec z tym, mimo że mogę zajrzeć do bloga tylko z pracy, nigdy nie zamierzałam niczego porzucać, i nie zamierzam poddać się ponurej ciemności ogarniającej nagle cały internet :p :) Wolność zaczyna się w sercu i duszy.

niedziela, 5 maja 2013

Podwójna Wielkanoc :)


Życzę wszystkim obchodzącym Prawosławną Wielkanoc wesołych i dobrych Świąt :) W Grecji Wielkanoc to święto ognia, świec, głośnej zabawy i nawet fajerwerków. Zamiast święconki dzieci niosą do kościoła pięknie ozdobione świece. A ja jestem szczęśliwa, bo co najmniej raz w roku mąż ma parę wolnych dni naraz :D
[Zdjęcie: Flickr Creative Commons, Autor: Rob Wallace]

sobota, 27 kwietnia 2013

Powiadomienie z przypomnieniem z przepisem ;)



Chciałam niniejszym jeszcze raz przypomnieć że:

1. Żyję i to dobrze, wesoło i po wegańsku ;)
2. Jeśli mnie tu nie ma to mnie tu po prostu nie ma :P To nie jest "obraźliwe" albo "głupie" albo "nieprofesjonalne" albo "nieprzyjemne", tylko jest tak jak jest, i jest dobrze :) Przynajmniej zaglądam codziennie na sekundkę, i sprawdzam czy nie ma komentarzy :)
3. Jako osoba ciężko i nieuleczalnie chora i tak nie mam kontroli nad moim życiem - a fakt że mam masę pracy i nadmiar potrzeby snu z powodu choroby nie zdarza się jedynie w pogorszeniach lecz tak samo, albo nawet w większym rozmiarze, gdy się zdrowie polepsza, a ciało czyści z toksyn w rekordowym tempie :D
4. Jako osoba pisząca blog prywatny, niekomercjalny, bajkowy i na frajdę, i tak piszę kiedy chcę - a dlaczego, mimo że wolałabym częściej, a nie mogę, wyjaśnia punkt 3
5. Mimo tego mam też pracę zarobkową. Istnieje również mąż, który nie jest ani zabawką ani gadżetem, które mogłabym odstawić na półkę albo wyłączyć (mimo że wiem że są ludzie którzy tak sobie wyobrażają małżeństwo, ale ja do nich nie należę). O całkiem normalnym życiu albo masie wolnego czasu (czy nawet tylko minimum czasu dla takich wybryków jak blog) to nawet mowy nie ma :P
6. Akcja "Wegańska Wielkanoc" nadal trwa, i kończy się jak już informowałam o tym, dopiero 09.Maja, aby weganie obchodzący Prawosławną Wielkanoc 05.Maja też mieli szansę dodać przepisy :) Ja obchodzę podwójnie bo mąż z Grecji, a Grecy też obchodzą Prawosławną Wielkanoc :)

Kawa karmelowa (pomaga na każdy problem :o)
Wychodzi jeden duży kubek, około 300ml

Składniki:
* kawa (instant albo gotowe espresso)
- u mnie instant Fair Trade, ilość według upodobań :)
* wrząca woda
* 1-2 łyżeczki syropu karmelowego (domowy albo kupny)
* 2-4 łyżeczki kakao instant w proszku
(takie co się samo rozpuszcza, słodzone lub nie), u mnie też Fair Trade
* brązowy cukier do smaku - znowu Fair Trade :)
* 1-2 łyżeczki (eko) śmietanki sojowej lub migdałowej lub ryżowej...itp
* syrop klonowy lub miód (opcjonalnie)

Zaparzamy espresso, lub sypiemy do kubka kawę instant według upodobań. Dodajemy - po kolei - kawę w proszku, kakao w proszku, brązowy cukier. Zalewamy wrzątkiem i/lub gotowym espresso. Mieszamy. Zostawiamy nieco miejsca w kubku, dolewamy ostrożnie (z boku kubka, nie chlustem w środek) śmietanki, dokładnie mieszając. Na koniec dolewamy 1-2 łyżeczki syropu karmelowego, i opcjonalnie łyżeczkę syropu klonowego lub miodu. Stawia na nogi nawet trupy :o)
zdjecie: flickr creative commons, autor: andrés nieto porras

niedziela, 24 marca 2013

Nareszcie: Oficjalne wegetariańskie menu we wszystkich szkołach i przedszkolach :D


Waśnie znalazłam ten artykuł w portalu Ekologia.pl:

Zielone światło dla diety wegetariańskiej w placówkach publicznych

Kotlet sojowy zamiast schabowego w przedszkolu czy szkole? Wegetariańskie menu może niedługo zagościć w placówkach oświatowych. Instytut Żywności i Żywienia uznał, że „dieta wegetariańska jest zdrowa i może być stosowana u dzieci”, tym samym wyraził zgodę na wprowadzenie do menu szkolnych stołówek dań wegetariańskich.

W wyniku Petycji Wegemaluch.pl Instytucje Państwowe, w tym najważniejsze w zakresie zdrowia – Ministerstwo Zdrowia i Instytut Żywności i Żywienia, uznały dietę wegetariańską jako właściwą, równorzędną i zdrową dla rozwoju dzieci na każdym etapie ich rozwoju. Ministerstwo Zdrowia wydało opinię, dzięki której rodzice mogą swobodnie stosować diety wybrane przez siebie dla swojego dziecka w instytucjach i placówkach publicznych.

„Przedszkola i żłobki nie mają podstaw prawnych, aby wymagać zaświadczeń lekarskich dotyczących żywienia dzieci wegetariańskich ani podważać zasadności stosowania żywienia wegetariańskiego. Jednocześnie należy zastrzec, że zagadnienie oceny stosowania diet bezmięsnych u dzieci w różnych wieku nie należy również do kompetencji organów kontroli. W związku z powyższym, organy Państwowej Inspekcji Sanitarnej, które nadzorują warunki higieniczno-sanitarne w obiektach produkcji i obrotu żywności, nie mają podstaw prawnych do egzekwowania sposobu żywienia w obiektach żywienia zbiorowego (np. w szkołach, przedszkolach, żłobkach).” – czytamy w opinii przesłanej przez Ministerstwo Zdrowia.

MZ powołuje się na badania Instytutu „Pomnik - Centrum Zdrowia Dziecka”, które wskazują, że rozwój fizyczny u dzieci wegetariańskich przebiega harmonijnie i mieści się w granicach normy, choć generalnie są one szczuplejsze niż rówieśnicy, a rozwój intelektualny nieco tę normę przekracza.
>> Reszta artykułu znajduje się w portalu Ekologia.pl

Czyli jeśli ktoś wam zabrania żywić dziecko po wegetariańsku, lub "doradza" podawać mięso, to istnieje od teraz oficjalna ustawa Ministerstwa Zdrowia, udowadniająca że to jest nielegalne i błędne :D

[zdjęcia dzieci sa z flickr creative commons, 1, 2]

poniedziałek, 18 lutego 2013

Krótka wrzutka: Witariańska czekolada Ombar :)



Wracając z pracy, jak zwykle zmęczona i smutna, wiedząc że za maksimum 1-2 godziny będę jak zwykle padać (takie są moje "normalne pracowite dni", a to już o nieba lepiej niż podczas głównej choroby, jak nie mogłam wcale pracować ani nic), zajrzałam do sklepu eko aby kupić nową butelkę soku z witaminami. I przy okazji dokupiłam parę innych drobnostek które tylko tam można dostać. Czekając przy kasie oglądałam pułki z czekoladami i ciastkami, z melancholią myśląc jak to nie mogę tego zjeść, bo bym padła jeszcze szybciej. A tu tak bym chętnie zjadła coś drobnego na słodko ;/ W tym momencie zauważyłam nowości nieco z boku, i między nimi były właśnie te witariańskie czekolady "Ombar" (strona po angielsku). Dosłownie mnie wołały z daleka ;)

Krótko: Są cudowne :D Ale nie sam smak który niby lepszy, smakuje dobrze, ale nie inaczej od innych szlachetnych czekolad. To wynik jest rewelacyjny :D Naprawdę witariańskie cudeńko (raw food, czyli wszystkie składniki są 100% na surowo). Po zjedzeniu (czekolada jest mini, czyli to po prostu batonik, a waży 38g), nie tylko nie czułam się ciężko ani smutna ani zmęczona, wręcz przeciwnie, nagle poczułam się tak ożywiona i orzeźwiona, że do teraz wieczorem biegam pośpiewując, i nic a nic ze zwykłego padania i wycieńczenia :D

Jedynym minusem jest bardzo wysoka cena: 2,60€ za mini batonik :P Mimo tego na serio wyznaję że od dziś będę te cudeńka kupować regularnie :D Bo żadna inna czekolada tak na mnie nie zadziałała. Żyć się chce a nie umierać :D

[Uwaga: Ten wpis był "sponsorowany" ekskluzywnie przez moją własną prywatną portmonetkę i moje własne prywatne łakomstwo :o)]

poniedziałek, 11 lutego 2013

Przepraszam...



Przepraszam, jeśli kogokolwiek kiedykolwiek moje zbyt gorączkowe komentarze przeraziły lub okaleczyły. Ja naprawdę byłam gorączkowa jak je pisałam :-( Mój mózg niestety nie jest taki jak był dawniej, część została zniszczona przez chorobę. Taka jest ta chole**a prawda :-( Wiem że nie można mieć tylko przyjaciół, ale przynajmniej nie myślcie o mnie tak źle jak o kimś kto kaleczy innych celowo. Ja za każdym razem zapadam w ziemię ze wstydu, po odkryciu co znowu za bzdury plotłam w gorączce - owszem, jest tak źle że je zapominam, i odkrywam tylko później przypadkowo :-( Mam swoje pomysły i swoje zdanie, ale niestety bywa że to zdanie zostaje opisywane w sposób po prostu durny :-(

Przepraszam i proszę w razie czego o usunięcie komentarzy. Nie jestem wrogiem nikogo, szczególnie w Polskiej blogosferze. Nie z każdym można się dobrze porozumieć, ale można to przynajmniej spróbować... Nie zamierzam tych błędów powtarzać, w ramach dobrych zmian w Nowym Roku pracuję nad kontrolą tego co wolno mi w ogóle robić jeśli mam gorączkę :-(

niedziela, 27 stycznia 2013

Dzień Pamięci Ofiar Holokaustu


Dziś jest Międzynarodowy Dzień Pamięci Ofiar Holokaustu. Ponieważ jedna trzecia mojej rodziny została zamordowana przez nazistów podczas wojny, a w dzisiejszych czasach znowu pojawiają się niebezpieczne ruchy nazistowskie, i to w całej Europie, chciałam przypomnieć o pradawnej mądrości że "fatalne zdarzenia które się zapomina zwykle się powtarzają". Niech pamięć niewinnych zamordowanych pomoże nam wzrosnąć ponad koszmary fanatyzmu i nieludzkiej przemocy.

wtorek, 7 sierpnia 2012

Marzenia kulinarne :)



Marzenia są ważne. Z marzeń robią się plany, a z planów tworzy się to co nazywamy rzeczywistością. Niekiedy mówią nam "żyj w rzeczywistości, nie chodź z głową w chmurach", a tymczasem, bez marzeń ta rzeczywistość by nie istniała. Wszystko co istnieje dziś ktoś kiedyś wymarzył i wymyślił, i dopiero potem stało się to "prawdziwe". Dawnej ludzie żyli w jaskiniach, a dziś budują wieżowce aż do chmur - czy dla jaskiniowca takie wieżowce nie wydałyby się "niemożliwe"?

Oczywiście nie wszystko jest możliwe natychmiast, teraz i zaraz. Ale czy dlatego człowiek ma popadać w rozpacz, i porzucać własne serce i własną duszę? A czasem wystarczy tylko trochę inspiracji, aby zmienić magicznie coś, co wydawało się ciężkie i nie do wytrzymania.

Marzeń kulinarnych i inspiracji mi nie brak, i postanowiłam wyrzucić "hamulce", zbudowane z negatywnych, ponurych, ciężkich myśli, i trzymania się "rzeczywistości". Oglądając jedno z moich ostatnio spełnionych marzeń kuchennych, piękną książeczkę kucharską z Doliny Muminków, poczułam że to nie jest choroba, lub bariery nie do pokonania, ale po prostu błędne podejście do życia. Tylko czytając i oglądając tę książkę od razu się uspokajam, i czuję się jak człowiek, który ma prawo żyć, a nie umierać :)

W międzyczasie zapraszam do marzeń, oglądając kolekcję (według mnie) szczególnie pięknych zdjęć wegańskich i wegetariańskich dań w serwisie Vegespot :)


piątek, 25 maja 2012

W razie kryzysu Twitter pomaga najszybciej



Jestem od miesiąca non stop na Twitterze, mniej więcej 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Dlatego mnie tu "nie ma", przepraszam, z powodu kryzysu wszystko zniknęło z mojego horyzontu. Przy czym muszę (jak i na Twitterze) ujawnić że mąż pochodzi z Grecji, co może nieco lepiej wytłumaczy moje "znikanie" i podupadające zdrowie. Na szczęście większość rodziny mieszka za granicą, ale część jest nadal w Grecji, a poza tym mąż tam bardzo często pracuje. Jak na razie wszystko zaszło za horyzont armagedonu w Grecji, i tylko wokół tego kręci się teraz nasze życie. I dlatego, aby otrzymać, a także aby rozpowszechniać prawdziwe aktualne wiadomości, jestem bez przerwy na Twitterze. Zajrzyjcie sami jak macie czas i ochotę: twitter.com/KasiaBajka

poniedziałek, 16 kwietnia 2012

♫ Dobre strony jedzenia po wegańsku ♪♫




Ponieważ jest w internecie tak wiele opisów "złych", "przerażających", "potwornych" i "ohydnych" stron weganizmu, pomyślałam ze należy napisać trochę o dobrych stronach, z punktu widzenia kogoś kto je po wegańsku od wielu lat, i to bardzo lubi :) Oczywiście jest wiele lepszych wege blogów niż mój, ale chyba dodatkowe dobre informacje nie zaszkodzą?




Przepraszam z góry za nadmiar zdjęć, ale nie mogłam się zdecydować które są najładniejsze, więc wrzucam wszystkie na raz :o) (jak zwykle z wolną licencją Creative Commons, linki do źródeł w dole wpisu)




Myślę że każdy kto naprawdę wierzy w dobrą wartość jedzenia roślinnego, i od lat tak się odżywia, zauważy u siebie wiele takich pozytywnych skutków i zmian:

1. Porządne jedzenie po wegańsku ratuje zdrowie i życie, nie tylko moje, ale i zwierząt (porządne = nie tylko cola, słodycze i wódka, mimo że to wszystko jest wegańskie, to tylko idiota by oczekiwał w ten sposób być zdrowym :o)

2. Znikają tak zwane "kobiece problemy". Dawniej to był co miesiąc koniec świata, a dziś zdarza się że nawet nie zauważę że coś jest inaczej :) Dla mnie ten jeden pozytywny punkt już by wystarczył, ale jest więcej :D

3. Nie muszę się martwić "liczeniem kalorii" albo "mierzeniem porcji", jeśli chcę schudnąć wystarczy jeść nieco mniej tłustych i słodkich dań, i od tak sobie po miesiącu jest się o 7kg szczuplejszym. Bez sportu, i bez głodowania. Dodaję to, bo po mroźnej zimie, i wszystkich świątecznych ucztach, stwierdziłam że powinnam nieco zadbać o siebie, i nie było to trudne :o)




4. Następuje pewien relaks w stosunku do życia. Ja po prostu wiem po tak wielu latach że nie umrę bez mięsa, i że wielu wielu rzeczy po prostu nie potrzeba :) Jest to bardzo uspokajające uczucie. I tak wiele mogę zrobić sama w domu, jak np. nie ma mleka sama je zrobię z ryżu, migdałów, soi, owsa. Nie ma codziennej bieganiny po rzeczy które muszą być świeże...

5. Przestałam wierzyć w "nagłe" i "niewytłumaczone" choroby i problemy zdrowotne. Dziś wiem że co najmniej 95% wszystkich alergii i chorób można (przynajmniej częściowo) wytłumaczyć błędami żywienia. To uniezależnia od lekarzy, i astronomicznych kosztów lekarstw i zabiegów :D




6. Jeśli obudzę się z powodu koszmaru, lub jestem głodna w nocy, to wiem że szklanka ciepłego mleka roślinnego (polecam migdałowe :) i jakiś dobry owoc zaraz mi pomogą, bez obaw o "ciężkostrawność".

7. Bawi mnie jak niewiele mi potrzeba jeśli chcę, nauczyłam się tak wielu rzeczy o radzeniu sobie sama, i gotowaniu prawie wszystkiego gdy inni by lamentowali, że czuję się czasem trochę jak pani czarodziejka :o)





8. Spirytualne podejście do świata i życia bardzo się zmieniło. Inaczej myślę o przyrodzie, a zwierzęta są bardziej bliskie, żadne z nich nie jest "potencjalnym daniem", to bardzo zmienia cały pogląd na świat :) Nauczyłam się czytać energie życia, i nawet w najgorszych tarapatach radzę sobie dziś lepiej. A dawniej? Sama wpadałam we własne pułapki :P Ostatnie katastrofy znowu mi udowodniły jak bardzo ten rodzaj żywienia pomaga nawet podczas najgorszych czasów. Znowu wróciłam do życia, i dobrze mi się wiedzie, mimo tak wielu ataków na raz (podli ludzie żyją wbrew pozorom i obok was).

9. Po paru latach zmieniają się upodobania i smaki, pojawiają się nowe ulubione dania. Wszystkie powiastki o "nie dasz sobie rady bez mięsa, będzie ci tego i tamtego brak", okazały się jedynie przyzwyczajeniami, które po prostu znikły :D Mięso nie powoduje głodu albo pragnienia, jedynie przyzwyczajenie ciała do jego smaku i zawartości odżywczych (dlatego też dzieci które wyrosły na roślinnym żywieniu takich pragnień nie mają). Sama myślałam że to niemożliwe, i że to bzdury jakiś fanatyków, ale życie mi pokazało inna prawdę. Dlatego, jeśli żywicie się po wegańsku (i to lubicie/jest to dla was ważne), a ciągle wam brak mięsa, to sprawdźcie czy wam nie brak witamin, i czy odżywiacie się tak jak trzeba. A po paru latach takie pseudo-pragnienie i tak znika :o)




Nikt nie musi odżywiać się po wegańsku, i zawsze mnie dziwi dlaczego jest tyle agresji. Mi się dobrze z tym wiedzie :) Mogłabym tak pisać i pisać, ale tak się składa że dziewiątka to jedna z moich ulubionych cyfr, więc kończę na dziś :o)
[zdjęcia są z flickr creative commons: 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7]

piątek, 24 lutego 2012

Nie poddaję się :)



Jestem (strasznie powoli, i piekielnie zmęczona) znowu tutaj. Dziękuję za wszystkie dobre życzenia, maile i pozdrowienia, bardzo mnie to podtrzymuje na duchu. Rozchorowałam się wcale nie tak nagle, rzeczy pogarszały się od wielu tygodni, ciągły brak męża, stres, katastrofy, źli ludzie, problemy w pracy, wiem, wiem, mam tu o tym nie pisać. Ale tak jest, że osłabionemu tym wszystkim i ciągłą ciężką chorobą człowiekowi samo zdrowe żywienie nie starczy aby się trzymać na nogach. Dlatego bardzo mi pomaga jeśli parę osób tu zagląda, i coś ciekawego tu znajdzie. Dobrze jest mieć wyższe cele w życiu, które nie mają nic wspólnego z codziennymi problemami :)

Ps. Jak napisałam mężowi że czuję się jak piłka z której wyleciało powietrze, to dostałam taką odpowiedź. Jak się nadal ma serce i duszę w sobie, to zawsze jest jakaś przyszłość
Ps2. W następnym wpisie będą znowu ciekawe przepisy :)
[zdjęcie drawieńskiego parku narodowego jest z wikipedii]

niedziela, 1 stycznia 2012

Szczęśliwego Nowego Roku 2012 :)

Bardzo lubię takie "pisanie o punkt 12.00 w środku nocy", dzięki Bloggerowi wszystko można zaplanować :) Nawet jak się jest chorym i zmęczonym, zabawa, śmiech i człowieczość to najważniejsze rzeczy w życiu. Dlatego też przesyłam życzenia w formie obrazkowej, zestawione z różnych zebranych przez rok zrzutów ekranu z gry "Second Life". Życzę dobrej zabawy i w roku 2012 :D


















piątek, 18 listopada 2011

Nowe podejście do weganizmu :)




W życiu pomaga skoncentrowanie się na tym co jest najważniejsze. Moje zdrowie jest niestabilne, i każdy drobny błąd mógłby być ostatni. Coraz częściej i częściej śnią mi się zwierzęta, dosłownie otaczając mnie, i patrząc na mnie smutnymi oczami. Coraz częściej i częściej mnie szokuje pomiatanie zwierzętami tu i tam, przy każdej okazji, a potem jedynym wytłumaczeniem jest "tak to się zawsze robiło", albo "tak być musi" :/





Od lat jestem praktycznie weganką, jedynie podejście do sprawy miałam zupełnie chaotyczne, raz takie raz owakie, często zdenerwowane "bo przecież tylko choroba mnie zmusiła do weganizmu". A tymczasem coraz częściej sobie przypominam jak to już jako dziecko usiłowałam być wegetarianką, i jak do dziś brutalny opór mojej rodziny jest traumatyczną raną w duszy :/ I gdybym już wtedy stała się wegetarianką, to najprawdopodobniej nie byłabym dziś nieuleczalnie chora. Nie cierpię fanatyzmu, i nie zamierzam nic zmieniać w blogu ani w życiu, oprócz 2 "drobiazgów": zmieniłam opis "prawie wegetarianka" na "wegetarianka", i zmieniłam też całe podejście do sprawy.



Nazywać siebie weganką nie bardzo mogę, bo wiem że wielu wegan uważa miód za "niewegański", a ja osobiście się na to nie zgadzam, i z miodu nie będę rezygnować. Ale myślę że taki dokładny opis pomoże polepszyć humor paru znużonym weganom i wegetarianom, którzy zmęczeni nihilizmem i kłamstwami ("ja jestem wegetarianką, jem tylko kurczaka i ryby", "jestem weganem, ale lubię boczek" itp) unikaja blogów piszacych "ja jestem wege, ale tak na pół, a może na ćwierć, ale.. no nie wiem". Dlatego raz jeszcze chcę tu dodać: to jest blog bez mięsa i bez kości, a ja sama nie zagryzam potajemnie żadnymi ubitymi bidulkami, ani "produktami" z nich zrobionymi :)
[obraz Giuseppe Arcimboldo jest z wikimedii, zdjęcia są z flickr creative commons: 1, 2]

wtorek, 15 listopada 2011

Gdzie się znika gdy się znika

Potrzebna była ucieczka od wszystkiego. W moim przypadku i odpoczynek jest wirtualny. Ale mimo tego pomaga, polecam wszystkim na błyskawiczny urlop od szarej i mroźnej teraźniejszości...

Nie wiem jak i kiedy będę znowu blogować, ale doświadczenie z 11 lat w internecie wystarczy, aby wiedzieć że dobrych ulubionych blogów się nie porzuca. Nawet jak zdrowie nigdy więcej nie pozwoli na jakieś ekstrawaganckie skoki. Aby budować dobry i ciekawy blog trzeba mieć wystarczająco siły, czasu i możliwości. 10 lat temu miałam tego wszystkiego aż nadto - niestety nie było blogów. Ale przykład tego 100-letniego pana (opis po Polsku tutaj) mi pokazał, że na wielkie plany w życiu nigdy nie jest za późno

















sobota, 15 października 2011

Kobiecość i leniwe pierogi



Ostatnio omal nie umarłam..ze strachu i zmęczenia, i usiłowania przypodobać się wszystkim (oprócz siebie). Wyszło jak zwykle inaczej, a na boku przepis na pyszne i puszyste pierogi leniwe po wegańsku (premiera internetowa, bo takich jeszcze nie spotkałam). Ale zacznijmy od początku (jeśli taki jeszcze tu jest). Moje zdrowie, psychicznie i fizycznie tak podupadło, że... Nie o to chodzi w moim blogu, i nic tu nie będę opisywać. Tyle tylko że w końcu okazało się... całkiem proste :-( Starałam się być zbyt "kobieca", co doprowadziło do zamurowania, zamarznięcia, zesztywnienia, i omal mnie nie wykończyło :-/ Dlatego też nikt tego nie rozumiał ani nie mógł zauważyć, bo to takie "normalne". Kobiecie nie wolno tak wielu rzeczy, że jeśli chce wszystkim dogodzić, i dla każdego być "taka jak trzeba", to powinna najlepiej zniknąć ze świata. Albo w ogóle mgliście przewiewać w powietrzu jako rusałka albo bogini, wyczarowując - cokolwiek inni wymyślą - malutkim paluszkiem w pół sekundy...

Oczywiście mąż ciężko pracuje, oczywiście nasza sytuacja nie przyprawia mnie o dobry humor, i nie czuję się świetnie gdy jest daleko ode mnie. Ale po pierwsze, ja również pracuję, i to mimo choroby. I czy mam przestać żyć i oddychać? Czy on przestaje żyć i oddychać gdy mnie nie ma? Niestety w internecie nie trudno nie tylko o komunikację, ale i o kontrolę i nieporozumienia. Moje strony internetowe to nie jest "wygłupianie", ani "robienie czegoś czego nie powinnam, zamiast czegoś bardziej wartościowego". Ja tego potrzebuję tak jak każdy inny człowiek swoich własnych części życia! Tak bardzo chciałam wszystkim dogodzić, że nagle prawie oddychać nie umiem!

Pierogi leniwe

Na pocieszenie pierogi leniwe, które może wynalazła kiedyś jakaś zmęczona i "niekobieca" pani domu. Ja przynajmniej wynalazłam zdrową wersję bez jajek i bez mleka. Nie mam jak zwykle pięknych zdjęć, tylko dwie niewyraźne migawki (wyrabianie ciasta, i gotowa porcyjka z cukrem, cynamonem i śmietanką), ale widać przynajmniej że wychodzą normalnie, "mimo" że wegańskie :o) Były pyszne, puszyste i właśnie takie jak trzeba :)

Pierogi leniwe - po wegańsku (60 małych kluseczek, lub 30 dużych)
  • 400g serka tofu (dobrej jakości, czyli biały i smaczny)
  • szklanka mąki+mąka do posypania stolnicy
  • 4 lub więcej łyżek stołowych śmietany sojowej*
  • 2-3 łyżki stołowe naturalnego octu (u mnie jabłkowy)**
  • nieczubata mała łyżeczka sody oczyszczonej (NaHCO)
  • 1 torebeczka cukru waniliowego
  • szczypta soli
Tofu kroimy na kostkę, rozgniatamy, i mieszamy z octem, śmietanką, i cukrem. Całość miksujemy lub przecieramy przy pomocy maszynki do przecierania. Mąkę mieszamy dokładnie z solą i sodą oczyszczoną, a po tym mieszamy składniki mokre i suche, aż do powstania puszystego, lekko lepkiego ciasta, które jednak daje się wyrabiać na posypanej mąką stolnicy (zdjęcie). Jeśli ciasto jest zbyt lepkie i pół płynne dodajemy troszeczkę mąki, jeśli zbyt suche i nielepkie, trochę śmietanki. Formujemy dwa wałki z ciasta, i kroimy na kluseczki. Wrzucamy porcjami do lekko posolonej wrzącej wody, czekamy aż wypłyną na wierzch, i wyjmujemy po 30 sekundach na wierzchu garnka (czyli czas wypływania+dodatkowo maks.30 sekundy). Podajemy jak lubimy, u nas z brązowym cukrem, cynamonem i śmietanką. Smacznego :)

* zależy od tego jak gęsta jest śmietanka, i czy ciasto wychodzi zbyt lepkie, lepiej mieć więcej śmietany w zapasie
** 2 lub 3 łyżki, zależy od tego jak bardzo lubicie kwaskowaty posmak w leniwych - 2 w ogóle nie czuć, 3 smakują jak z normalnym twarożkiem - ale ani octu ani sody nie można pomijać, bo przepis się nie uda!

Dodaję ten przepis do akcji "Pierogarnia otwiera podwoje" z blogu "W kuchni Usagi".

Pierogarnia
[zdjęcia są z wikimedii]

piątek, 23 września 2011

Wiem, wiem, dziś zaczyna się jesień...


Ale na rozchmurzenie nie mogłam się oprzeć pięknemu zdjęciu kwiatów jabłoni. A jeśli już mowa o jabłkach, to sezon na najsmaczniejsze właśnie w pełni. Najszybszy i najzdrowszy sposób na nie (oprócz surówek) to..

Mus jabłkowy na dobry humor :)
  • smaczne jabłka
  • miód, syrop z agawy lub brązowy cukier
  • cytryna lub sok cytrynowy (ilość według gustu)
  • kawałek cynamonu, imbiru (opcjonalnie)
  • parę chlustów wody (im więcej wody tym bardziej musowo, im mniej tym bardziej całość przypomina dżem)
Do właśnie tego przepisu używa się tych pięknych długich drewnianych łyżek :) Najszybciej to po prostu jabłka umyć i poćwiartować (bez pestek/ogryzków, ale razem ze skórką), posłodzić, przyprawić do smaku, zagotować z sokiem z cytryny, lub ćwiartkami cytryny jeśli lubi się taki lekko gorzki smak, do miękkości. Wyjąć cytryny (uwaga na gorzkie pestki), cynamon, imbir, i przetrzeć przez maszynkę do przecierania, lub zmiksować w malakserze/mikserze. Podawać na ciepło, zimno, lub wekować na potem.

Jak się nie posiada maszynek ani mikserów, lub woli bardziej kremowy mus, to jabłka najpierw obieramy, a potem ścieramy na tarce, następnie dodajemy wszystkie przyprawy, cukier, cytrynę do smaku (przyprawy i cytryny w kawałkach można dodać w woreczku do ziół/herbaty - potem łatwiej wyjąć), i podgrzewamy wystarczająco, aby się mus później trzymał w lodówce lub w słoiczkach. Chociaż zwykle się nie trzyma, bo pychotka, i świeży na ciepło doskonale poprawia humor, i rozgrzewa w chłodne jesienne dnie :)


Również zwany sosem jabłkowym lub przecierem jabłkowym. Mus słodzony syropem z agawy ma szczególnie piękny kolor, i jest zaskakująco pyszny :) Cynamon jest klasycznym dodatkiem, imbir nie każdy lubi.

Ps. Dodaję w ostatniej chwili, bo w sam raz jeszcze pasuje, do akcji "Sezon na jabłka 2" z blogu "Waniliowa Chmurka" :)
[zdjęcie kwiatów jest z wikimedii, zdjęcie musu jabłkowego z flickr creative commons]

piątek, 22 lipca 2011

Wynalazek nowego życia?


Czasem mam wrażenie że życie polega na tym: "Cokolwiek człowiek zrobi albo wymyśli, i jakkolwiek też się stara, to i tak w końcu wszystko będzie źle i wszyscy będą narzekać" :o) Nie jest to prawda a jednak się zgadza, czyli następny paradoks, w tym chaosie którego wielu uważa za "wszystko jest proste, tylko ty to komplikujesz bez przerwy". Osoby uważające "prawdę istnienia" za coś w rodzaju płaskiej deski zawsze wydawały mi się mocno podejrzane. Przykładem byłaby wiara w to że "lody są zawsze waniliowe, czasem czekoladowe a czasem truskawkowe - to wszystko co jest". A kto widział fatamorganę jest winny i niewiarygodny :o)

Moje "życie" często wydaje mi się być absurdalną konstrukcją, wynalazkiem jakiegoś kompletnie zwariowanego mózgu. I aby żyć dalej muszę wynajdować coraz bardziej zwariowane i dziwaczne aparaty... Ale w końcu zauważyłam jedną rzecz - kto ma więcej znajomości życia, ten kto widzi 0,05% czy ten kto widzi 99%, mimo że prawie wariuje od nadmiaru paradoksalnych informacji?

Przepis na człowiecze życie
  • duża sztuka serca
  • 2 funty zdrowego rozsądku
  • szklanka humoru
  • szczypta ironii
  • szczypta goryczy rzeczywistości
Sfermentować i zagotować w sosie paradoksalnym zwanym życiem, i popijać codziennie w wystarczającej ilości. Należy uważać przy dodawaniu goryczy i ironii, nadmiar robi wszystko bardzo ciężkostrawne, a brak może powodować zbyt sztuczny słodko-mdławy posmak

(następnym razem przepis na rewelacyjny płyn o nazwie "płyn rewelacyjny")
[obrazek jest z wikimedii]

wtorek, 12 lipca 2011

Nareszcie nowy "wpis"...


Rety, ale mnie ubiło :/ To jest pół wpisu które miało być opublikowane 12.czerwca, jak doskonale mi Blogger to przypomina. Jestem ledwo żywa od tego czasu, w międzyczasie trochę się zdrowie poprawiło, a potem nagle gwałtownie padło zupełnie. Nie daję już nigdy więcej żadnych prognoz :/ To nie jest choroba tylko tonący statek z 50-cioma dziurami... Ale przynajmniej nadal będę każdemu kto w to nie wierzy powtarzać "zacznij jak najwcześniej z wege żywieniem, bo jak zaczniesz za późno to dosłownie może być za późno"

Na pocieszenie za brak wpisów i przepisów (i to nawet nie wiem kiedy i jak będę znowu coś pisać, raczej sporadycznie jak teraz), mam dla was letnią tapetę do komputera (zdjęcie powyżej). Udała się przypadkiem dość ładna fotografia nieba o wschodzie słońca, około miesiąc temu. Wysokiej jakości wersje można pobrać tutaj: 600x800px, 1024x768px, 1600x1200px.

Nie poddaję się, ale prognoz więcej nie będzie. Opisywania symptomów i dramatów oczywiście też nie dodaję. Cieszę się jeśli mogę blogi odwiedzać, czasem nawet na to mi sił nie starcza. Jak na razie "zajmuję" się czytaniem najróżniejszych książek, które zawsze chciałam przeczytać, a nigdy nie miałam czasu. Lub ulubionych których nie czytałam od pół tysiąca lat...

czwartek, 9 czerwca 2011

Uwaga: Serwis Durszlak.pl został zamknięty!


06.08.2011: Durszlak.pl znowu działa jak trza :) Poniżej wpis archiwalny (czyli bez paniki, nowej awarii nie było jak na razie)...
-------------------------
Durszlak.pl od wczoraj jest zlikwidowany. Na stronie znajdziecie jedynie powyższe ogłoszenie. Wszystkie wpisy, przepisy, akcje, kontakty itp zostały skasowane. Ponieważ widziałam wiele portali internetowych znikających z dnia na dzień, i straciłam dawniej w ten sposób 5 blogów i 2 konta e-mail, razem ze wszystkimi zawartymi tam danymi i listami, więc tylko ciężko westchnęłam. Z drugiej strony nie powinno się narzekać, bo to wszystko jest w końcu za darmo. Ale niby nawet serwisy płatne bankrutują i znikają. Na szczęście są alternatywy w Polsce jak np. Mikser Kulinarny (również umożliwia akcje kuchenne o ile się nie mylę) albo Wykrywacz Smaku.

Niestety szczerze przyznaję że takie plajty są powodem dlaczego używam Bloggera, bo należy do jednej z największych firm świata, czyli Google. I dlatego tak szybko chyba nie zniknie, ale kto wie... Internet to w końcu tylko fale elektroniczne, a "prawa" jak na Dzikim Zachodzie :/

------------------------------------
PS. Dostałam informację w komentarzu że domena Durszlak.pl została przekazana do kogoś innego, i że (kiedyś, w nieokreślonym czasie) Durszlak będzie odbudowany. Zaczynają od zera więc nie jestem zbyt optymistyczna, ale zobaczymy. Link do prowizorycznej strony informacyjnej na Facebooku: facebook.com/Durszlakpl
------------------------------------
PS2. Ponieważ tak wiele osób nadal odwiedza ten wpis chciałam dodać, że mimo iż podstawowy Durszlak.pl został odbudowany tylko w 2 tygodnie, to od tego czasu do dziś (25.07.2011) niewiele się tam zmieniło, i akcji w Durszlaku nadal nie ma :/ Nowa ekipa Durszlaka jest co prawda szalenie towarzysko rozkręcona na Facebooku, ale o prawdziwe potrzeby blogowiczów nie dbają... Jeden i pół miesięcy i nic, ani akcji, ani dodatków na blog, ani żadnego rozbudowania i powrotu serwisu? Mówiąc szczerze takie jakoś pogardliwe (?) i nieprzyjemne podejście do spraw wcale mi się nie podoba :/ Jak na razie to do oglądania dobrych blogów najlepszy jest Wykrywacz Smaku, a do wszystkiego innego radzę używania Miksera, jak tam zajrzycie to znajdziecie wszystkie znajome akcje :)
------------------------------------
PS3. (06.08.2011) Od paru dni i Durszlak dodaje akcje :) Nareszcie...
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...